O zamku w Dubnie napisano już wiele, natomiast często nasza uwaga omija zabytki, które na równi z zamkiem opowiadają historię tego wspaniałego miasta. Przypomnijmy historię klasztorów rzymskokatolickich w tym mieście.
Do dziś najwyższą budowlą w mieście, którą widać już z daleka, jest dzwonnica byłego klasztoru bernardynów. Jak wiadomo, książę Janusz Ostrogski ufundował nie tylko klasztor dla franciszkanów w Międzyrzeczu, ale i dla bernardynów w Dubnie. Podawane są różne daty: 1608, 1614 lub 1620, gdy właśnie zmarł. Po jego śmierci budowę klasztoru kontynuowali spadkobiercy Aleksander i Władysław Dominik Zasławscy.
Kościół został ukończony w 1629 roku, a sam klasztor – dwadzieścia lat później. Klasztor był nie tylko budowlą sakralną, ale i obronną: otaczały go mury, ze strony wschodniej wznosiła się dwupiętrowa masywna wieża obronna ze strzelnicami, która przetrwała do końca XIX wieku. Obronną była też strzelista wieża-dzwonnica kościoła. W 1720 roku spłonęła świątynia pw. Niepokalanego Poczęcia NMP. W 1763 roku takiż los spotkał klasztor.
Po pożarze wszystko zostało odbudowane staraniem starosty niżyńskiego Kazimierza Ilińskiego i jego małżonki Anny, która w ogrodzie klasztornym stworzyła Kalwarię. W kryptach świątyni wówczas chowano książąt i okoliczną szlachtę (Lubomirskich, Ilińskich, Frankowskich). Ich szczątki zostały odnalezione przez archeologów już w okresie niezależnej Ukrainy. Przed przyjściem komunistów świątynia była ozdobiona iluzjonistycznymi freskami pędzla Walentego Żebrowskiego z połowy XVIII wieku, posiadała kilka rokokowych ołtarzy, przypisywanych dłutu ucznia Jana Pinzla Franciszka Oleńskiego.
Jedną z ozdób świątyni był potężny, na wzrost człowieka, pięcioramienny mosiężny świecznik, odlany w Hamburgu na zamówienie Ostrogskich. Obecnie jest ozdobą muzeum na zamku w Dubnie. Bernardyni przebywali w klasztorze do 1851 roku, do kasaty przeprowadzonej przez władze rosyjskie. Kościół został przekazany na cerkiew prawosławną pw. św. Mikołaja.
Freski Żebrowskiego przemalowano, zamieniając łacińskie napisy na starocerkiewnosłowiańskie i przemalowano wizerunki czterech papieży na ewangelistów. Prawdopodobnie z tego okresu pochodzi przebudowa fasady kościoła, która przysłoniła wspaniały renesansowy portal. Na początku XX wieku do Dubna przesiedlono 25 prawosławnych zakonnic z klasztoru w Horodyszczu i one założyły nowy ośrodek w murach bernardyńskiego klasztoru.
Po pożarze, który zniszczył dachy kościoła w 1911 roku, zakonnice wybudowały nad główną nawą wielką kopułę, otoczoną czterema mniejszymi. Nowe elementy wniosły silną dysharmonię w kształt świątyni, dlatego w latach 1920. zostały rozebrane. Wówczas do klasztoru powrócili zakonnicy katoliccy. Jednym z tych, kto rozbierał „nowoczesne” banie kopuł był Stanisław Mazurkiewicz.
Gdy ten pracował na dachu, ksiądz modlił się, aby nie spadł. Jak opowiedziała mieszkanka Dubna pani Rafalska, Mazurkiewicz jednak spadł, ale zdążył o coś zaczepić i nie rozbił się na śmierć. Jednak zaczęły mu usychać ręce. Pan Stanisław zaczął się gorliwie modlić, wytrzymał czterdziestodniowy post o chlebie i wodzie, ale i to mu nie pomogło. Jednak zdrowie z czasem mu się poprawiło.
Tym razem oo. bernardyni niedługo zagościli w klasztorze. Zwolnili go dla oo. jezuitów, którzy założyli tu seminarium papieskie, gdzie kształcili kapłanów mających wziąć udział w neounii, celem której było nawrócenie prawosławnych Wołynia na łono Watykanu.
Klasztor skasowano po II wojnie światowej i w podziemiach urządzono katownię NKWD. Świadczy o tym stosowna tablica pamięci ofiar bolszewików, umieszczona na zewnętrznej ścianie prezbiterium. Tam byli rozstrzeliwani więźniowie. Widoczne są jeszcze ślady kul. Ludzkie szczątki ze śladami okrutnych tortur znaleziono w kryptach kościoła i pogrzebano na miejscowym cmentarzu.
Po więzieniu mieścił się w kościele magazyn, a w klasztorze – fabryka galanterii. Możliwe, że wtedy zostało rozebrane przejście, łączące obie budowle. Dziś już mało kto zwraca uwagę na opuszczony budynek klasztorny, obłożony z jednej strony ohydnymi sowieckimi kafelkami. Jeżeli go obejść, od tyłu można ujrzeć podpory i parę starych kamiennych obramień okiennych.
Historycy twierdzą, że ta budowla pierwotnie była o wiele piękniejsza, była wzorcem baroku. Została pozbawiona ozdób w połowie XIX wieku. Niestety nie udało mi się trafić do wnętrza, ale polscy historycy twierdzą, że wewnątrz klasztoru pozostały sklepione korytarze. Kościół od początku 1990 roku należy do Prawosławnego Kościoła Kijowskiego Patriarchatu.
Prowadzono w nim wieloletnie prace remontowe i z żalem stwierdzam, że freski Żebrowskiego są prawie niewidoczne, jedynie ich fragmenty pozostały w tęczy prezbiterium. Nic, oprócz wspomnianego renesansowego portalu, nieprzypomina o dawnej bernardyńskiej świetności. Z ul. Daniela Halickiego 28, gdzie stoi pobernardyński ośrodek, przechodzimy na ul. Szewczenki do hospicjum, które mieści się w zabudowaniach byłego klasztoru ss. karmelitanek trzewiczkowych.
Dokładna data założenia klasztoru nie jest znana, ale większość źródeł wskazuje na rok 1630. Jako fundatorkę wymienia się Anastazję Czarniecką. W 1688 roku powstały piętrowe zabudowania klasztorne z otwartymi arkadami, połączone z kościołem. Pieniądze na niego wyłożyła Teofila Lubomirska. Nie przez przypadek klasztor wystawiono na jedynej drodze, wiodącej do prawosławnego klasztoru pw. Podwyższenia Krzyża Św., stojącego na wyspie na jeziorze.
Ponieważ reguła karmelitanek była bardzo surowa, niechętnie przepuszczały prawosławnych przez swój teren, a często odmawiano w tym pielgrzymom. Po tym, jak po powstaniu styczniowym nasiliły się represje przeciwko katolikom, karmelitanki, aby zapobiec kasacie, planowały otworzyć u siebie szkołę dla dzieci włościan i mieszczan ze średnich stanów.
Na jakiś czas to pomogło, ale w 1890 roku klasztor jednak został skasowany i zakonnice zostały wysiedlone do Sandomierza. Ich siedzibę przekazano sąsiadującym zakonnikom prawosławnym. Ci bardzo szybko wybudowali nadbramną dzwonnicę i kopułę, podobną stylowo do tej z klasztoru franciszkanów i zmienili wezwanie na św. Iowa Poczajowskiego.
Całe wnętrze (możliwie z wyjątkiem ołtarza głównego) zostało ogołocone z wystroju z czasów karmelitanek i przemalowane na nowo w stylu wschodnim. Po pokoju ryskim 1921 roku Dubno znalazło się w granicach Rzeczypospolitej i klasztor znów został przekazany katolikom. Osiedlili się tu najpierw karmelici, a z czasem przekazali zabudowania ss. Opatrzności Bożej. Siostry tak samo prędko pozbyły się naleciałości architektury prawosławnej i przywróciły klasztorowi pierwotny wygląd.
Prowadziły tu sierociniec i szkołę do roku 1940, kiedy to komuniści skasowali klasztor i umieścili tu warsztaty ślusarskie. W czasie operacji Armii Czerwonej w 1944 roku prawosławny klasztor został całkowicie zniszczony i jego zakonnicy na pięć lat osiedlili się w klasztorze karmelitanek. Potem zostali wysiedleni do Ławry Poczajowskiej. Klasztor zamieniono na przychodnię dla chorych onkologicznie, a w naszych czasach umieszczono w nim hospicjum. Były kościół św. Józefa przebudowano z zewnątrz i wewnątrz – trudno dziś zauważyć w nim budowlę sakralną. Jedynie na strychu pozostały dwa sklepienia z resztkami prawosławnych fresków.
Udało mi się dotrzeć tam z latarką. Natomiast otwarte arkady klasztoru i rokokowe obramienia okien, drzwi oraz część sklepień korytarzy są oryginalne, pokarmelitańskie. Jedno ze skrzydeł zabudowań w 2004 roku oddano prawosławnemu klasztorowi żeńskiemu św. Barbary – prawosławni powrócili. Mylnym byłby pogląd, że w mieście nie zostało świątyń rzymskokatolickich. Przy ul. Ks. Ostrogskiego 18, nieopodal miejsca, gdzie odbywały się słynne kontrakty, znajduje się farny kościół św. Jana Nepomucena, wybudowany w pierwszej połowie XIX wieku. Od 1959 roku pełnił funkcję sali sportowej, jednak wiernym udało się odzyskać świątynię, jako jedną z pierwszych w niezależnej Ukrainie.
Dmytro Antoniuk, Kurier Galicyjski, 2016 r. Nr. 6 (250)
Fotografie wykonane przez autora
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!