Ranek 22 marca. Kuropaty. Od odwiedzenia uroczyska pod Mińskiem rozpoczął swoją dwudniową wizytę na Białorusi szef polskiej dyplomacji Witold Waszczykowski. W tym miejscu w pobliżu Mińska miały miejsce w czasach stalinowskich masowe egzekucje ludzi, w tym Polaków.
„Kiedyś obydwa nasze narody padły ofiarą tego samego imperium”, – powiedział polski minister.
Prezydent Białorusi przez ponad dwie dekady swoich rządów, ani razu nie odwiedził Kuropat, za to wiele razy wystąpił w obronie czci Stalina i systemu sowieckiego.
Widać wyraźnie, że kwestia wartości nadal dzieli Mińsk i Warszawę – pisze politolog Aleksander Kłaskowskij w „Biełariuskich Nowostiach”..
– Obie strony doskonale zdają sobie z tego sprawę, ale w ostatnich latach nasiliły się czynniki, które skłaniają je, by usiąść przy stole i negocjować.. Co więcej, – dialog ma dotyczyć konkretnych kwestii, bez zbędnej polityzacji, jak podkreślił wczoraj po spotkaniu z Makiejem Waszczykowski.
Imperatyw bezpieczeństwa zmusza do poszukiwania wspólnego języka
Według Kłaskowskiego, tą wizytą szefa polskiego MSZ w Mińsku, Warszawa próbuje popchnąć specyficzne polsko – białoruskie kwestie (a tych się nazbierało) – z jednej strony, z drugiej – kwestie współpracy między zjednoczoną Europą a Mińskiem.
I tutaj powiedzieć należy przede wszystkim o dominancie problemu bezpieczeństwa. Akurat 22 marca Brukselą wstrząsnęły śmiertelne eksplozje, do których przyznało się „państwo islamskie”. Makiej i Waszczykowski rozpoczęli wspólną konferencję prasową od poruszenia tego tematu. „Białoruś kategorycznie potępia wszelkie formy terroryzmu i opowiada się za skoordynowaną współpracą państw w walce z tym złem” – powiedział białoruski minister .
Tak, pomimo faktu, że Białoruś w wielu kwestiach zasadniczo różni się z Europą, to jak sądzę, w zakresie zwalczania terroryzmu międzynarodowego ich pozycje są bardzo bliskie, a współpraca może być bardzo konkretna, pragmatyczna.
Chociaż UE na pewno nie zapomniała, jak w okresie konfrontacji Aleksander Łukaszenka groził wszem i wobec, że otworzy zachodnią granicę dla nielegalnych emigrantów do Europy. Dziś jednak, ani Bruksela, ani Warszawa nie są w nastroju do rozpamiętywania dawnych krzywd. Mało tego, Europejczycy są zapewne skłonni zapłacić Łukaszence za bezpieczeństwo. Ba, skłonni są nawet by przymknąć nieco oko na sytuację w dziedzinie praw człowieka w tejże Białorusi, zadowoliwszy się złagodzeniem represji.
Kolejny jakże ważny punkt, który wyjaśnia zmiany w relacjach – efekt kryzysu ukraińskiego. W stolicach Europy rozumieją doskonale, że lepsza jest niezależna Białoruś (ze wszystkimi wstrętnymi cechami obecnego systemu) niż czołgi Putina nad Bugiem. Europa zdejmując sankcje z Łukaszenki i jego otoczenia, zdecydowała się postawić na politykę przyciągania Mińska.
Ze swej strony władze białoruskie zainteresowane są korzyściami ekonomicznymi z normalizacji stosunków z UE. Wzmacnianie więzi z Zachodem jest niezbędne dla równowagi geopolitycznej, zmniejszenia zależności od Moskwy, której również bardzo boi się Mińsk. Na tych sprawach Europa próbuje grać. W tym kontekście pojawia się pewna szansa – również dla wewnętrznych oponentów reżimu.
Mińsk jest gotów na punktowe ustępstwa
Przypadek to czy nie, ale tuż przed przybyciem ministra Waszczykowskiego do Mińska telewizja Biełsat nadająca z Polski w języku białoruskim, po raz czwarty wystąpiła do MSZ Białorusi z pakietem dokumentów dotyczących akredytacji.
Białoruskie władze od początku traktują „Biełsat” jak wrogie medium, opozycyjną tubę. Grzywny, które metodycznie wlepiają współpracującym z telewizją freelancerom (sądy taśmowo ferują wyroki za nielegalne wytwarzanie produktów medialnych), pokazują, jak ograniczona i warunkowa jest białoruska wewnątrz – polityczna „odwilż”.
Tak więc czwarta próba zalegalizowania Biełsatu na Białorusi jest testem dla Mińska: na ile jest skłonny do ustępstw w rozgrywkach z Warszawą, Unią Europejską.
W 2009 roku, kiedy miała miejsce poprzednia odwilż w stosunkach z Europą, akredytację otrzymało „Euroradio” (także medium z polskim bekgrandem i bardzo upolitycznione). I nic, niebo na ziemię nie spadło.
Takie punktowe rozwiązania – to też niewątpliwy plus, który nie zmienia polityki medialnej białoruskich władz. Prawa freelancerów nie są chronione prawem.
Lepsza zła odwilż niż żadna
To samo można powiedzieć o rejestracji partii, ruchów i stowarzyszeń. Nie wykluczone jest, że na pewnym etapie gry z Europą, władze zrobią gest, rejestrując np. miękką opozycje typu „Mów Prawdę!”. Precedens miał już miejsce pod koniec 2008 roku, kiedy to został zarejestrowany ruch „O Wolność!”.
Ogólnie rzecz biorąc, warunków dla politycznej konkurencji jak nie było tak nie ma. I nie należy się jej spodziewać. Maksimum tego, na co mogą zdecydować się władze, to dopuszczenie we wrześniowych wyborach do Izby Reprezentantów kilku umiarkowanych (i najprawdopodobniej marionetkowych) przedstawicieli opozycji.
Przy czym „wpuścić”, żeby zamydlić zachodnim politykom oczy, a nie by stworzyć warunki dla uczciwej konkurencji kandydatów.
Akurat 22 marca przedstawiciele białoruskiej opozycji podczas spotkania grupy roboczej „Euronest” w Brukseli wystąpili „przeciwko zakulisowym ustaleniom z władzami w celu wprowadzenia opozycji do parlamentu”, informował agencję BelaPAN lider Zjednoczonej Partii Obywatelskiej Anatolij Labiedźka.
Biorąc jednak pod uwagę fakt, że Bruksela nie zamierza wykręcać rąk Mińskowi, a sama białoruska opozycja jest zbyt słaba aby dyktować warunki, można przewidzieć, że nadchodzące wybory parlamentarne odbędą się według starego scenariusza „z małymi dekoracjami dla Zachodu”.
Inna sprawa, że kropla drąży skałę. Gdyby nie doszło do ocieplenia – nie byłoby nawet tych ograniczonych gierek, i były więzień polityczny Mykoła Statkiewicz nie miałby możliwości karcić reżimu przez megafon pod budynkami administracji w stolicy.
Każda gra, nawet daleka od szlachetnych zasad, ogólnie rzecz biorąc daje możliwości wszystkim graczom. A dalej – to kwestia umiejętności.
Czego się spodziewać w przyszłości? Nasilenia powiązań gospodarczych z Polską – rzecz dla Białorusi niezwykle ważna, ale tu pojawia się kwestia reformowania gospodarki krajowej, czego nie zrobi za Łukaszenkę ani Warszawa, ani Bruksela.
Jest wielce prawdopodobne, że władze białoruskie będą zmniejszać presję na Związek Polaków, a w przyszłości – nigdy nie wiadomo – może dojść do jego rejestracji. Jeśli Bruksela da pieniądze na modernizację infrastruktury granicznej, możliwe jest, że w ciągu roku lub dwóch w końcu wejdzie w życie umowa o małym ruchu granicznym z Polską, podpisana w 2010 roku -wciąż nie ratyfikowana przez Białoruś. W każdym razie, według szefa polskiej dyplomacji, podczas spotkania z Makiejem ta kwestia była omawiana.
Swoją drogą, Warszawa – jak powiedział Waszczykowski po wizycie w polskim centrum wizowym w Mińsku, gotowa jest uprościć system wizowy dla Białorusinów, obniżyć koszty wiz.
Oczywiście, nie należy oczekiwać cudów, procesy będą się posuwać baaardzo wolno, ale niestety mogą w każdej chwili zostać zatrzymane.
Kresy24.pl za „Biełariuskije Nowosti”.
4 komentarzy
SyøTroll
24 marca 2016 o 09:00Ma racje kiedyś oba nasze narody padły ofiarą rosyjskiego imperializmu, a innym razem naród białoruski padł ofiarą równie „bratniego” polskiego imperializmu. Ostatnio z kolei polskie władze skupiają się raczej na zwalczaniu władz białoruskich, niż budowaniu dobrosąsiedzkich stosunków. Dlatego nie sądzę by bez radykalnej zmiany polityki w stosunku do Białorusi, tego typu odwiedziny mogły coś zmienić.
Gienek
24 marca 2016 o 11:58To jest skandal, że rząd Polski finansuje z pieniędzy polskiego podatnika antypolską stacje Biełsat i radio Racja wynaradawiając w ten sposób Polaków na Białorusi, których liczbę szacuje się na około dwóch milionów. Na te antypolskie media jest wydawanych więcej pieniędzy niż na wszystkie media polonijne. Co jest najlepszym dowodem, kto w Polsce rządzi i o czyje dba interesy. Z punktu widzenia interesów Polski ważna jest ochrona Polaków przed wynaradawianiem i interesy gospodarcze, a reszta jest mało istotna, to ich wewnętrzne sprawy. Skrajnie lewicowy rząd PiS, zaś zajmuje się bzdurami, a nie tym co najważniejsze.
Cud bozy
24 marca 2016 o 21:26Lukaszenka – to posluszny moskiewski lokaj! A biorac pod uwage to ze wojsko Bialoruskie – to filia armii rosyjskiej, czolgi rosyjskie od 21 lat juz stoja na granicy z Polska. UE boi sie ze Bialorus straci niepodleglosc i trafi w lapy Putina? Dla tego warto wesprzec Lukaszenke? Przeciez Putin i tak Lukaszenke w garsci trzyma! Czy jest sens troszczyc sie o to by ktos nie wpadl w obce rece, kiedy i tak od dawna juz tam jest?
Zenek
26 marca 2016 o 16:29TOtalnie glupia polityka , tak PO jak I Pis . To Sami z ukraina . To doprowadzi do likeidacji Polski a przynajmniej do zmiany granic Polski . Bialorus poprze zawsze ukraine I Rosje