Listę lokalizacji, gdzie mieli być kierowani polscy jeńcy zatrzymani przez Sowietów na początku II wojny światowej przekazało szefowi ABW białoruskie KGB. Może to być początek otwarcia białoruskich archiwów dla Polski – ocenia koordynator służb specjalnych Marek Biernacki. Uzyskany dokument może pomóc w dotarciu do dotąd nieodnalezionej tzw. białoruskiej listy katyńskiej.
Jak poinformował PAP w piątek rzecznik Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego płk Maciej Karczyński, dokument otrzymał w ostatnich dniach szef ABW Dariusz Łuczak podczas spotkania z białoruskim KGB, w którym uczestniczył również nadzorujący służby minister Marek Biernacki. „Został on przekazany jako akt dobrej woli ze strony białoruskiej” – zaznaczył Karczyński.
Biernacki powiedział PAP, że przekazanie archiwaliów odbyło się przed tygodniem podczas wizyty na Białorusi, dotyczącej współpracy przy ochronie wspólnej granicy przed nielegalną emigracją. „Nawiązaliśmy kontakt, Straż Graniczna podjęła współpracę przy ochronie granicy z białoruskim KGB” – podał Biernacki.
„Przez pokazanie jednego z dokumentów Białorusini pokazali, że są otwarci na współpracę, że chcą otworzyć archiwa, chcą ruszyć i z nami współpracować” – powiedział. Dodał, że otrzymaliśmy jeden dokument, który szef służby przekaże IPN, ale zapowiedzieli przekazanie nam kolejnych – dodał.
Karczyński wyjaśnił, że jest to kopia raportu skierowanego do Ludowego Komisarza do Spraw Wewnętrznych ZSRR Ławrientija Berii przez lokalnych naczelników mówiącego o pięciu lokalizacjach, gdzie mogli być kierowani Polacy, wzięci przez Sowietów do niewoli na początku II wojny. Obozy w Orzechowie, Radoszkowicach, Stołpcach, Tymkowiczach i Żydkowicach miały być w stanie zmieścić nawet 10 tys. osób.
„Raport mówi również o przygotowaniach tych miejsc. Podane są w nim także nazwiska osób, które będą za to odpowiadały” – podkreślił rzecznik ABW. „Dokument wskazuje też, że potem mieli być skierowani do konkretnego miejsca, do Kozielska” – dodał Karczyński.
Dokument zostanie przekazany do Instytutu Pamięci Narodowej, który zajmie się jego zbadaniem. Raport może pomóc w dotarciu do dotąd nieodnalezionej tzw. białoruskiej listy katyńskiej.
Lista ta, uznawana przez historyków za jedną z największych tajemnic zbrodni katyńskiej z 1940 r., dotyczy 3870 polskich obywateli (z liczby ok. 22 tys. wszystkich ofiar zbrodni katyńskiej).
Po agresji ZSRR na Polskę 17 września 1939 r. osoby te były aresztowane przez NKWD we wschodnich województwach II Rzeczpospolitej, a następnie zamordowane z rozkazu Stalina najprawdopodobniej w więzieniu NKWD w Mińsku. Przypuszczalnie miejscem pogrzebania Polaków są Kuropaty pod Mińskiem (obecnie w granicach miasta), które były terenem pochówku ofiar NKWD w latach 1937-1941.
Ustalenie liczby 3870 ofiar znajdujących się na białoruskiej liście katyńskiej wiąże się z notatką z 1959 r. szefa KGB Aleksandra Szelepina skierowaną do I sekretarza KC KPZR Nikity Chruszczowa. W notatce Szelepin informuje, że na sowieckiej Białorusi i Ukrainie zamordowano 7305 polskich obywateli, a znana tzw. ukraińska lista katyńska zawiera 3435 nazwisk. 3870 to brakujące nazwiska ofiar z białoruskiej listy katyńskiej.
dzieje.pl (PAP)
4 komentarzy
józef III
6 listopada 2015 o 21:55Radoszkowicze, Stołpce i pozostałe nie miały żadnej stałej infrastruktury by osadzić tam na dłużej jeńców. To miejscowości nie na „Białorusi” ale w Polsce, w 1939 r. tuż przy granicy z ZSSR. Mogły służyć jako tymczasowa baza koncentracji przed dalszą deportacją wgłąb ZSSR. Gdyby osadzenie trwało do czasu podjęcia decyzji o likwidacji, na pewno miejscowi Polacy (a są tam do dzisiaj) zachowali by pamięć o takich obozach. Z kolei niemal pewne jest, że Polaków – jeńców wymordowano w Kuropatach.
Cecylia
9 listopada 2015 o 13:31Kiejkuty też są w Polsce, no i co?
Giena co wie
9 listopada 2015 o 14:51Wiem pan co, panie Wiktorze D. – Cecylio? Nie wiemy jeszcze, wprawdzie, ile za ten spam całodobowy na portalach panu ruscy czy Mińsk płacą, ale – proszę wierzyć – jest pan już tak dawno rozkuty i namierzony jak łysy koń, ze szczegółami. To, że jeszcze pan nie jest w puszcze wynika wyłącznie z niskiej oceny realnej szkodliwości pana działań. A ma pan już przecież teraz obywatelstwo polskie, więc odpowiada pan przed polskim prawem, a nie – jak kiedyś – białoruskim. Wiec oszczędź pan roboty i daj se spokój, zajmij się komponowaniem czy czymś tam innym. Bo za chwilę do łapania ruskich hejterów będzie zielone światło, więc ostatni czas na refleksję.
sz82
10 listopada 2015 o 07:40Mam wrażenie że spośród wszystkich wschodnich sąsiadów to z Białorusią dogadujemy się najlepiej.