Zgodnie z Orwelowskim kalendarzem, na Białorusi mamy dziś rok 1984, gdzie w zastraszonym, pasywnym społeczeństwie kwitnie reżim. Gdyby autor słynnej antyutopii żył i chchciałby się przekonać, że Ministerstwo Prawdy naprawdę działa, przyjechałby do Mińska – napisał Vitis Jurkonis, szef wileńsiego biura Freedom House.
Jurkonis pisze, że w dzisiejszej Białorusi, Aleksander Łukaszenka wcielił w życie trzy słynne „hasła partyjne” z antyutopii George’a Orwella: „wojna to pokój”, „wolność to niewola” i „w niewiedzy siła”.
Rzeczywiście, przestrzeń wolności na Białorusi jest znacznie zredukowana. Wielu odczuwa lęk, rozczarowanie, gniew, depresję. Ci, którzy nie chcą wyjechać z kraju, poddają się samocenzurze, a ci, którzy nadal chcą walczyć mimo wszystko, są regularnie zatrzymywani, aresztowani, bici, poddawani różnym represjom.
Nawet zamrożenie zachodnich sankcji wobec Białorusi nie zatrzymało fali, która po „wyborach” prezydenckich przetacza się przez Białoruś. Niepokorni karani są grzywnami, zwolnieniami z pracy i presją polityczną. Niemal każdego dnia niezależne media z Białorusi donoszą o zatrzymaniach. Żeby zostać ukaranym, wystarczy tylko głośno powiedzieć o fałszerstwach wyborczych, albo zdemaskować kłamstwa propagandy tego reżimu.
Dziś na przykład, machina białoruskiego systemu sądowego dosięgła działaczkę z miejscowości Oktiabrskoje. Alena Łuckowicz brała udział w obserwacji wyborów prezydenckich. Choć posiada dowody, że zostały one sfałszowane, to władza nie chce o tym słyszeć. Kobieta odważnie stanęła 3 listopada w jednoosobowej pikiecie, dając wyraz niezgody na bezprawie.
Ale reżimowa władza nie przyjmuje nigdy żadnych oskarżeń pod swoim adresem. Młoda kobieta za swoją postawę została ukarana grzywną o równowartości ponad 600 złotych.
Jak powiedziała telewizji Biełsat, chciała zwrócić uwagę opinii społecznej, że miało miejsce przestępstwo, że są winni i powinni zostać ukarani, ponieważ fałszowanie wyborów to przestępstwo przeciwko państwu, i przeciwko narodowi białoruskiemu.
Działacze sądzeni są nie tylko na prowincji. Lider ruchu solidarności „Razem” Wiaczesław Siwczyk z Mińska został ukarany grzywną w wysokości 10 800 tys. byr, czyli równowartość około 2 400 złotych.
Jak się okazło, Siwczyk ukrany został nie tylko za wystąpienie podczas mitingu zorganizowanego pod hasłem „Nie dla rosyjskiej bazy wojskowej”, ale jak się okazało za zniewagę prezydenta… Putina….
Kresy24.pl za belsat.eu/charter97.org
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!