„Pani twórczość nie pozostawiła obojętnymi nie tylko Białorusinów, ale i czytelników wielu państw świata. Szczerze się cieszę z pani sukcesu. Mam wielką nadzieję, że pani nagroda przysłuży się naszemu państwu i białoruskiemu narodowi” – napisał w czwartek wieczorem w liście gratulacyjnym Aleksander Łukaszenka.
Po całym dniu milczenia, w środę wieczorem Aleksander Łukaszenka postanowił wreszcie zauważyć, że obywatelka rządzonego przez niego kraju Swietłana Alieksiejewicz została laureatką literackiego Nobla.
Pisarka mówiła w pierwszym wywiadzie udzielonym białoruskim mediom, że jest ignorowana przez władze Białorusi, które próbują udawać, że jej nie ma.
Jeszcze w 2013 tym, po tym jak otrzymała nagrodę od Związku Niemieckich Wydawców powiedziała telewizji Biełsat:
„Władze udają, że mnie nie ma… I gdy jakaś szkoła odważy się mnie zaprosić, to następnego dnia telefonują tam, że pękła rura i zaraz zawali się dach”.
Zapytana, co czuła gdy dowiedziała się o przyznaniu jej Nobla, powiedziała: „Jestem ciekawa jak się teraz wykręci Łukaszenka?. Ja na pewno nie myślałam o sobie. Kilka dni temu, pewien niemiecki teatr, który wystawia sztukę „Wojna nie ma w sobie nic z kobiety”, poprosił, żeby kilka bohaterek przywieźć do Frankfurtu. I wiecie, obdzwoniłam z 50 numerów, o okazało się, że żadna z kobiet nie żyje…I pomyślałam, jaka szkoda, że ci ludzie się nie dowiedzą. No bo książkę trzymali w rękach…. ”
Jak pisze Nasza Niwa, państwowe wydawnictwa nie wydają książek Alieksiejewicz od 1993 roku.
Pierwszą książką noblistki wydaną na Białorusi, była „Wojna nie ma w sobie nic z kobiety”, która pojawiła się na półkach białoruskich księgarń w 1983 roku.
Kresy24.pl/nn.by
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!