Takiego szturmu na komisje wyborcze jeszcze nie było. W ciągu dwóch dni: 6 i 7 października w głosowaniu przedterminowym wzięło udział prawie 11 procent wyborców, poinformowała Centralna Komisja Wyborcza.
Na Białorusi nie istnieje możliwość zagłosowania poza miejscem zameldowania, dlatego to przede wszystkim studenci (zameldowani w akademikach) zapewniają wysoką frekwencję władzy. Rzadko ich udział w wyborach wynika z obowiązku obywatelskiego, większość to ofiary presji wywieranej przez administrację uczelnianą. Są zastraszani wyrzuceniem z akademika, problemami na uczelni, itp. Białoruskie media informują, że nakaz uczestnictwa w wyborach mają wszyscy pracownicy przedsiębiorstw państwowych, urzędów oraz służb mundurowych.
Ponieważ, jak mówi szefowa Centralnej Komisji Wyborczej Lidia Jarmoszyna: „frekwencja jest ważniejsza od wyniku wyborów”.
Centralna Komisja Wyborcza tłumaczy, że organizując głosowanie przedterminowe wychodzi społeczeństwu naprzeciw, dając możliwość zagłosowania w dogodnym terminie. A „zachęcanie” młodzieży do udziału w głosowaniu ma służyć wyłącznie kształtowaniu w nich postawy obywatelskiej i ma charakter edukacyjny Ale to blef. Wątpliwości rozwiewają działacze na rzecz praw człowieka, wskazując głosowanie przedterminowe, jako dogodne dla władzy narzędzie fałszowania wyborów, co zresztą przyznali obserwatorzy OBWE podczas wcześniejszych wyborów.
Według oficjalnych danych, najwięcej wyborców głosowało w obwodach homelskim (11,7 proc.) i w witebskim (11,41 proc.). Najniższą frekwencję odnotowano w obwodzie mohylewskim -10,08 proc., w obwodzie brzeskim zagłosowało 10,84 proc. obywateli uprawnionych do glosowania, w obwodzie grodzieńskim – 10,46 proc., mińskim – 11,26 procent, a w Mińsku – 10,67 procent.
Poza granicami Białorusi, do urn przyszło 7,73 proc. osób uwzględnionych na listach (dane z 6 października).
W pierwszym dniu głosowania przedterminowego frekwencja wyniosła 4,49 procent.
W poprzednich wyborach prezydenckich – w 2010 roku, lokale wyborcze odwiedziło przed wyborami właściwymi 7,2 proc. obywateli uprawnionych do głosowania, a w wyborach prezydenckich w 2006 roku – 6,1 proc.
Kresy24.pl
1 komentarz
obserwator
9 października 2015 o 18:55Skoro frekwencja jest ważniejsza od tego, kto wygra, to proponuję Łukaszence i jego „ruskiej kobiecie” w CKW następujący deal:
Jeśli frekwencja wyniesie ponad 90%, to Łukaszenka bez względu na wynik zrzecze się stanowiska na rzecz kandydata, który osiągnął drugi wynik.