Administracja pogotowia ratunkowego w Grodnie i Komitet Śledczy prześladują ratowniczkę medyczną za pytanie, które ośmieliła się zadać propagandziście miejskiego komitetu wykonawczego, podczas zebrania aktywu roboczego.
Czytelniczka portalu charter97 podzieliła się swoją historią.
„19 lutego 2015 roku na pogotowiu ratunkowym w Grodnie, gdzie pracuję jako felczer (ratownik medyczny) miał miejsce „dzień informacyjny” z udziałem urzędników grodzieńskiego Komitetu Wykonawczego na czele z przewodniczącym Mieczysławem Gojem.
Pracownicy pogotowia, którzy w trybie „dobrowolnym” lecz obowiązkowym zgromadzili się karnie na sali, po zwyczajowych opowieściach o „naszych sukcesach” musieli wysłuchać jeszcze, co do powiedzenia ma propagandysta – anonsowano go jako czcigodnego naukowca, historyka, eksperta od faszyzmu.
Istota jego wypowiedzi sprowadzała się do tego, że Stany Zjednoczone – to państwo faszystowskie, białoruska i rosyjska opozycja to „piąta kolumna”, zdrajcy i wewnętrzni wrogowie kraju, a Ukraina została przejęta przez jakąś „juntę”. „Naukowiec”, powiedział nam, że w Internecie działa 1800 agentów USA. Rekomendował też, żeby w żadnym razie nie ufać sieci, ale więcej oglądać telewizję, zwłaszcza program „Wiesti niedieli” Kisielowa na kanale Rossija -1 . W swoim przemówieniu, uciekał się do manipulacji i sztuczek demagogicznych.
Bolało mnie to jako człowieka o poglądach liberalnych i jako blogerkę. Chciałam też zneutralizować upiorny wpływ grupowego konformizmu na niezdecydowanych członków grupy. Postanowiłem nie milczeć, wstałam i powiedziałam, że nikt tu w jego kłamstwa nie wierzy. Wywiązała się chaotyczna dyskusja, w której orator poinformował mnie, że ma 42 letnie doświadczenie pracy naukowej, a ja powinnam siedzieć cicho, dopóki nie przeczytam wszystkich 135 tomów materiałów procesu norymberskiego. Chociaż o ile mi wiadomo, w języku rosyjskim ukazało się 8 tomów tych materiałów. 42 tomy są w Bibliotece Królewskiej w Londynie, i trudno mi to sobie wyobrazić, że nasz ideolog zapisał się do niej.
W każdym razie, debata została przerwana przez syczącą zastępczynię lekarza głównego Elenę Charlancewę: „No zamknij się!”. Nie planowałam zmiany miejsca pracy. Przystopowałam z naciskaniem…
Delegacja Komitetu Wykonawczego pospiesznie opuściła stację pogotowia ratunkowego, nie odpowiadając na pytania pracowników i stwierdzając, że nie mają czasu na demagogię”- pisze czytelniczka.
Następnego dnia, administracja pogotowia wezwała Elenę na rozmowę.
„Wyjaśnili przyczynę mojego „radykalizmu” i ostrzegli, że będą „konsekwencje”. A jeśli będę dalej „uświadamiać naród”, to czekają mnie jeszcze większe „konsekwencje”. W końcu stanęło na tym, że ja „nie uświadamiam”, nie uczestniczę w spotkaniach i emigruję na rok do Niemiec (już wcześniej rozważałam taką opcję), a administracja nie wyciągnie konsekwencji. Wielu pracowników powiedziało mi, że tak łatwo się z tego nie wywinę”- pisze.
I rzeczywiście nie musiała długo czekać. Już następnego dnia upomniał się o nią Komitet Śledczy.
„Następnego dnia dostałam telefon od Komitetu Śledczego i wezwanie z powodu jakiegoś pacjenta, który zmarł w szpitalu po 5 dniach, po tym jak go tam zostawiłam. Wcześniej, niczyja śmierć nie interesowała milicji. Nie wiem, jest tu jakiś związek, czy nie, ale znajomi mówią mi, że oni w ten sposób się zachowują, kiedy chcą człowieka „wyczuć”. Być może dałam się już poznać jako człowiek „nieperspektywiczny”, gdy próbowali mi wciskać prenumeratę gazet, członkostwa w nikomu nie potrzebnych organizacjach i inne składki, – opowiada ratownik medyczny.
W pracy atmosfera gęstnieje
W pracy, lekarz naczelny czepia się z byle powodu, próbuje mnie w coś wrobić, odbiera premię. Pracuję na kontrakcie (białoruski system zatrudnienia) i obawiam się, że w wyniku jej działań stracę pracę. Odnoszę wrażenie, że w budynku pogotowia rozmowy personelu są podsłuchiwane. Ale tak ogólnie rzecz biorąc, nasze pogotowie – to niezwykłe miejsce. Większość samochodów – stare, zardzewiałe i psują się codziennie. Stoją na ulicy, bo garaż jest zamknięty z powodu awarii. Pokoje personelu są obdrapane, brudne, panuje ciasnota i ubóstwo. Za to pokoje kierownictwa przeszły remont, maja tam też nowe telewizory, żeby oglądać programy Kisielowa…
Dla mnie atmosfera się zagęszcza i muszę ponosić konsekwencje, pomimo pokojowego porozumienia. Co mam robić? Moich nieprzyjemności nie wystarczy, żeby liczyć na azyl w Niemczech, źyć na Białorusi czy Rosji będzie ciężko….. – skarży się czytelniczka.
Tak wygląda smutna białoruska rzeczywistość.
Kresy24.pl
4 komentarzy
Jan53
13 marca 2015 o 17:19Przyjedz do Polski.Obecnie w Warszawie poszczególne dzielnice(ZOZ) szukają lekarzy,pielegniarek,anestazjologow do pracy.W samej W-wie jest obecnie pracuje kilkadziesiąt osob z Bialorusi i Ukrainy.Wiem ze pomagają z mieszkaniem oraz przy weryfikacji dyplomu.Pensje sa może nie takie jak w Niemczech czy Francji ale zapewne dużo lepsze niż na Bialorusi.Warunek – znajomość j.polskiego.
Wojownik
14 marca 2015 o 13:28Fajna bajeczka. Andersen?
Jan53
15 marca 2015 o 11:46W Polsce pracuje obecnie ponad 1500 lekarzy cudzoziemcow z czego nponad 500 to Bialorusini i Ukraincy.W Warszawie tych jest ich ponad 150.Pracuja również lekarze z Litwy z polskim pochodzeniem(Karta Polaka).
Jan53
15 marca 2015 o 13:06Powinno być: Warszawie ich jest-przepraszam.