Władimir Putin ma wielu śmiertelnych wrogów. Ale dwaj są szczególnie groźni: faszyści z Kijowa i kurczaki z McDonaldsa. Z pierwszymi sprawa się przeciąga, więc póki co postanowił dokopać tym drugim. Brawurowy atak dzielnych rosyjskich służb sanitarnych zmiótł z powierzchni ziemi 7 chickenowych bastionów w Moskwie, Sierpuchowie, Soczi i Jekaterynburgu.
Ofiarą padła też słynna – pierwsza w Sowietach – restauracja McDonaldsa, otwarta na Placu Puszkina w Moskwie w 1990 roku. Rosyjskie służby chcą też zakazać sprzedaży części produktów, m.in. shake’ów i niektórych burgerów.
Atak na restauracje został – jak wiadomo – poprzedzony chytrym manewrem zablokowania trwającego od lat kurzego desantu na Rosję ze Stanów Zjednoczonych. Nie będzie więcej tani amerykański kurczak demoralizował patriotycznych rosyjskich podniebień.
Co prawda, w wyniku sankcji nałożonych na import mięsa z USA Waszyngton się – o dziwo – nie zawalił, za to poddanym Kremla ostro zaburczało w brzuchach, ale to nic. W kraju, który wszystkie swoje wojny wygrywa przy pomocy wyrafinowanej taktyki wysyłania tłumów w łapciach na karabiny maszynowe, kilka milionów więcej głodnych nie robi na nikim wrażenia.
Gorzej, że kurczaki przeszły do kontrofensywy – McDonald’s zapowiedział zaskarżenie do sądu zamknięcia jego restauracji w Rosji. A w rezerwie ma jeszcze blisko 430 lokali działających na terenie całego kraju, w tym w samej Moskwie 150.
Kurzej wojnie towarzyszy jak zawsze wojna propagandowa. Ta akurat jest w przypadku Rosji zawsze taka sama: „zamknięcie restauracji nie ma charakteru sankcji politycznych, to nie jest nagonka tylko zwykła rutynowa kontrola”. Najzabawniejsze, że – jak twierdzi przedstawiciel rosyjskiego rządu – „wcześniej amerykańska sieć spełniała wszystkie wymogi sanitarne”. Ani chybi, kurczaki celowo wybrały moment kiedy uwaga Rosjan jest skierowana na wojnę na Ukrainie i postanowiły w tym czasie popsuć im żołądki.
Obecnie „rutynowa” sanitarna fala zalała już mcdonaldsy w całej Rosji – Tatarstan, Baszkirię, region Moskwy, Czelabińska, Krasnodaru i Jekaterynburga. Rosyjski rząd zapewnia jednak, że „kontrola nie ma charakteru totalnego”. Aż trudno uwierzyć, że w kraju, który od co najmniej 100 lat jest światowym liderem w zakresie różnych totalnych rozwiązań, postanowiono potraktować coś nie-totalnie…
Kresy24.pl / panorama.am
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!