Po II wojnie zostali na Zachodzie. Jednak tęsknota za rodzinną Ulaszanówką sprawiła, że uwierzyli, iż po powrocie czeka ich raj.
Pewnego letniego dnia 1941 roku młoda Polka Stanisława Szwediuk wracała z pola do domu w Ulaszanówce na Żytomierszczyźnie. Po drodze schwytał ją niemiecki patrol. Została przewieziona do Nowogrodu Wołyńskiego, gdzie znajdował się obóz dla obywateli ZSRS, których potem wysyłano na roboty przymusowe do Niemiec. Pani Stanisława trafiła do browaru w Aachen. Już wtedy w tej wytwórni piwa pracowali prawie wyłącznie Rusini, Rosjanie i Polacy.
Jedynym pocieszeniem dla niej były msze święte i modlitwa w miejscowym kościele rzymskokatolickim. Kilka miesięcy po wywózce zakochała się w Michale Kozaku. Wkrótce się pobrali i w 1943 roku przyszedł na świat ich syn Aleksander. Wojna powoli się kończyła. W 1944 roku utworzono drugi front. Samoloty amerykańskie codziennie bombardowały niemieckie miasta. Po kolejnym takim bombardowaniu państwo Kozakowie wyszli ze schronu i z przerażeniem zobaczyli, że dom, w którym mieszkali, doszczętnie spłonął.
Odzież, dokumenty – niczego nie udało się uratować. Z powodu problemów z dokumentami Michał Kozak musiał zmienić pracę i poszedł do kopalni węgla. Jego żona nadal pracowała w wytwórni piwa. Po kapitulacji Niemiec młodzi małżonkowie wyjechali do Belgii, gdzie trafili do obozu dla internowanych w Milunberdze. Pewnego dnia do obozu przyjechali polscy żołnierze, którzy proponowali osobom polskiego pochodzenia wyjazd do Polski.
Państwo Kozakowie, wiedząc, że po wojnie władzę przejęli tam komuniści, nie zdecydowali się na przyjęcie propozycji. Tymczasem syn Aleksander poszedł do szkoły. Co niedzielę uczestniczył we mszy w miejscowym kościele. Małżonkowie zaś doczekali się kolejnego dziecka – córki Neli. Okazało się, że 11-letni Aleksander świetnie radzi sobie z naprawą aut i mimo młodego wieku znalazł pracę w belgijskim warsztacie samochodowym.
Po czterech miesiącach dostał w nagrodę od właściciela samochód Ford, co w powojennych czasach było nie lada gratką. Uczeń szóstej klasy jako jedyny przyjeżdżał do szkoły własnym autem. Ale pani Stanisława strasznie tęskniła za Żytomierszczyzną. Pewnego dnia postanowiła, że napisze list do Ulaszanówki, gdzie mieszkała jej matka. Odpowiedź przyszła bardzo szybko. Antonina Szwediuk prosiła córkę, by ta wracała do domu.
W kolejnych listach opowiadała, jak wspaniale się żyje w socjalizmie, jak dobrze jest pracować w kołchozie o nazwie „Raj”. Jak się później okazało, listy były pisane pod dyktando KGB. Jednak korespondencja poskutkowała i spowodowała powrót rodziny Kozaków do USRS. W 1958 roku państwo Kozakowie wysiedli z autobusu w Ulaszanówce. To co zobaczyli, spowodowało, że Michał Kozak zemdlał. Miejscowość przypominała niemieckie Aachen po nalocie alianckim.
Pani Stanisława uderzyła w płacz i zaczęła prosić władze, by pozwolili jej na powrót do Belgii. Niestety, było już za późno. Dwa tygodnie później mąż pani Stanisławy umarł. Ona zaś, by chronić siebie i dzieci, zmieniła nazwisko na panieńskie. Wdowa z dwójką dzieci zamieszkała w Dołbyszu w dwunastometrowym mieszkaniu. Kilka miesięcy później przeniosła się do Sokołowa, gdzie znalazła zatrudnienie w sklepie spożywczym. Syn skończył szkołę zawodową i podjął pracę w fabryce porcelany. Wkrótce poznał piękną Zofię Stepańczuk, z którą wziął ślub. Doczekali się syna Aleksandra i córki Walentyny. Życie Stanisławy Szwediuk jakoś się ułożyło, ale piętno „zdrajcy” jeszcze długo ciążyło na jej życiu, nie mówiąc już o tym, ile łez wypłakała, oskarżając się za pochopną decyzję wyjazdu z Belgii.
DP w Żytomierzu
Słowo Polskie, czerwiec 2014 Nr 6 (23)
2 komentarzy
Hans gazela2
16 stycznia 2015 o 10:13Ruska rzeczywistość, która trwa dalej, zrujnowali polskość i wszystko z polską związane, kościoły, kulturę dworki itd.
Hans gazela2
16 stycznia 2015 o 10:15Stalinowska dusza trwa dalej, zrujnowali polskość i wszystko z polską związane, kościoły, kulturę dworki itd.