Student wyższej szkoły łączności z Mińska, Maksim Machańkow poinformował dziennikarzy radia Svaboda o presji, jaką od chwili powrotu z Polski wywiera na niego Komitet Bezpieczeństwa Państwowego (KGB).
Maksim Machańkow to przyszły inżynier łączności. Jest pilnym studentem uczelni państwowej, ale oprócz zainteresowań związanych z przyszłym zawodem, interesuje się życiem społecznym kraju i posługuje się językiem białoruskim, co jak wiemy na Białorusi nie jest takie oczywiste.
Maksim znalazł w Internecie ogłoszenie o naborze na „Warsztaty aktywności społecznej” – programu dla osób chcących znaleźć a później realizować ciekawy pomysł z korzyścią dla społeczności, w których żyją uczestnicy kursów.
W maju tego roku, w ramach programu student pojechał do Gdyni na seminarium prowadzone przez organizację z Ukrainy, którą wspierały organizacje pozarządowe z Polski i innych krajów europejskich.
Maksim zainteresował się tematem, który zamierzał realizować po powrocie do Mińska. Zaczął zbierać materiały, gdy nieoczekiwanie zadzwonił do niego telefon. Nieznajomy, który przedstawił się jako funkcjonariusz KGB zażądał spotkania. Maksim się zgodził.
Gdy doszło do spotkania, nieznajomy wylegitymował się, po czym od razu zakomunikował Maksimowi, że kobieta, która koordynowała seminarium w Gdyni jest rzekomo współpracownikiem polskich służb specjalnych i ma zakaz wjazdu na Białoruś.
„Powiedziałem mu, że w takim razie nie chcę w czymś takim uczestniczyć i zrezygnuję z udziału w programie, na co on od razu kategorycznie odpowiedział, że wręcz przeciwnie, powinienem koniecznie pozostać w nim, ponieważ to bardzo ważna inicjatywa, muszę tylko informować go systematyczne, co się dzieje na poszczególnych etapach (kolejny miał zostać przeprowadzony na Białorusi). Odrzekłem, że nie chcę współpracować ani z nim, ani z organizacją, którą reprezentował” – relacjonował student swoją przygodę z KGB dziennikarzowi radia Svaboda.
I tu zaczęła się presja na Maksima Machańkowa. Na dictum Maksima pan z KGB zapowiedział, że odmowa współpracy poskutkuje problemami. Te rzeczywiście pojawiły się od razu, na początek z zakwaterowaniem w akademiku:
„ Zostałem wezwany na rozmowę do rady akademika, ws. warunków sanitarnych, chociaż podczas kontroli mój pokój zawsze był wysoko oceniany, był zadbany. Przyczepili się do tego, że na ścianie wisiał kalendarz wydany z okazji bitwy pod Orszą i polityczna mapa Europy. Powiedzieli mi, że nie wolno tego wieszać, bo jest to zabronione. Odniosłem wrażenie, że szukali jakiegokolwiek powodu, żeby mnie pognębić”.
Gdyby nie solidarność wszystkich studentów, którzy jak jeden mąż stanęli w obronie Machańkowa, chłopak znalazłby się już na bruku.
Maksim Machańkow powiedział, że początkowo wahał się, czy nie zrezygnować aby z udziału w programie, ale po przemyśleniu postanowił kontynuować.
Teraz pewnie czeka na nowe niespodzianki ze strony panów z KGB.
Kresy24.pl/svaboda.org
3 komentarzy
wrednota91
20 czerwca 2014 o 18:16na bialorusi to norma werbuja lub inwigiluja wszystkich studentow jak leci co byli w polsce co niektorzy niesety ulegaja ……
Rachel
20 czerwca 2014 o 19:08Komu ów niepożyteczny idiota jest potrzebny? Nabija sobie punkty, dokładniej próbuje
wrednota91
23 czerwca 2014 o 10:41kazda informacja nawet z pozoru malo wazna moze sie okazac przydatna …. normalna praca bezpieki zapisuja wesza werbuja