Wichura, która przeszła nad Gruzją, nie ominęła miejsca świętego dla fanów „wodza narodów”. W Gori zerwała dach z pięciopiętrowego budynku i rzuciła go na postawiony na terenie muzeum Stalina wagon, który był jego osobistym środkiem transportu.
„To znak, że Gruzja zmierza w złym kierunku, a Gori wraz z muzeum i pomnikiem tego diabła to miejsce przeklęte” – dało się słyszeć komentarze po tym incydencie.
Muzeum powstało w rodzinnym mieście dyktatora w 1937 roku. U wejścia witał gości jego pomnik. Wśród kilkudziesięciu tys. zgromadzonych tam eksponatów znalazły się dokumenty, zdjęcia, obrazy, sprzęty domowe i inne pamiątki po Josifie Wissarionowiczu. No i pośmiertna maska gruzińskiego „bohatera”. A przed muzeum stanął wagon, na który spadł dach. „Szkoda, że wicher nie porwał całego tego diabelstwa” – komentowali ci, dla których muzeum w Gori powodem do dumy nie jest.
Odmiennego zdania są miłośnicy zbrodniarza, którzy fakt, że w środku wagonu byli turyści i nic im się nie stało odczytali jako symbol „opiekuńczego ducha” Iosifa Wissarionowicza Dżugaszwili nad ich miastem i przebywającymi w nim ludźmi.
Kresy24.pl
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!