
Collage: AI
Rosyjscy oficerowie zbijają fortuny na tym, że zrobiono ich panami życia i śmierci zwykłych żołnierzy.
Na froncie na Zaporożu rosyjscy żołnierze regularnie płacą oficerom, żeby nie wysyłali ich do szturmu – donosi ukraiński szpieg ruchu partyzanckiego ATESH w rosyjskim 247 pułku desantowym na Zaporożu, którego informacje ujawnia RBK-Ukraina.
Stawka jest ustalona: 50 tys. rubli (625 USD) miesięcznie dla dowódcy pułku i pożyjesz dłużej – zadekują cię gdzieś przy sztabie, albo wyślą do jakichś zadań na tyłach, zamiast na “mięsny szturm”. Jednak w dokumentach wpiszą, że wykonywałeś “zadania bojowe”, więc dostaniesz pełną wypłatę z dodatkami. Więc chyba oczywiste, że dowódca musi mieć z tego “odsyp”.
Oczywiście ten “pan życia i śmierci” nie przyjmuje łapówek bezpośrednio. Od tego ma pośredników – podoficerów i innych żołnierzy, których nietrudno rozpoznać: śpią w pomieszczeniach, a nie w okopach, jedzą oddzielnie i nieustannie figurują raportach o zasługach bojowych, choć nikt ich jeszcze nie widział na pierwszej linii.
A jeśli ktoś nie chce zapłacić – jest wysyłany do szturmu w pierwszej kolejności i często już z niego nie wraca, a przynajmniej nie w jednym kawałku. Potem – jeśli jeszcze może chodzić – znowu idzie do szturmu, bez żadnego odpoczynku, “aż do skutku”.
Rosyjscy oficerowie nawet się z tym procederem specjalnie nie kryją. Otwarcie mówią żołnierzom: “Zapłacisz – przeżyjesz. Nie zapłacisz – walczysz”. “Taka konieczność płacenia za to, żeby dalej żyć rodzi nienawiść żołnierzy do dowódców i całkowicie niszczy morale i dyscyplinę” – oceniają partyzanci z ATESH.
Zobacz także: Rozbili cały pułk! Błyskawiczna operacja. “Jest wielu jeńców” (WIDEO).
KAS










Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!