
Grafika: plakaty sowieckie
“Uważaj na sąsiadów swych bo lubią dawać cynk…”
Na Białorusi Komitet Śledczy odnotował spektakularny sukces w walce z produkcją narkotyków – zapuszkował 68-letnią babcię z Baranowicz, która w przydomowym ogródku, obok buraków i pomidorów, hodowała 7 krzaczków konopi indyjskich i pochwalił się tym w komunikacie.
Najwyraźniej jej uprawa nie uszła uwagi czujnych sąsiadów, którzy życzliwie podkablowali babcię milicji. Emerytka była zdumiona nalotem “milicyjnej grupy operacyjno – śledczej” na jej “plantację”.
Tłumaczyła, że “dodaje te ziółka do herbatki w celach leczniczych”, według receptury, którą znalazła w Internecie. Miała też w spiżarce kilka torebek z wysuszonym ziołem, jakieś 800 gramów. Teraz grozi jej na stare lata odsiadka.
A przecież jeszcze w latach 30-50. ubiegłego wieku na kołchozowych polach całej sowieckiej Białorusi wielkie plantacje konopi nie były niczym niezwykłym. Co więcej, władze zachęcały do zwiększania tych upraw i dawały specjalny medal “Mistrz Uprawy Konopi” za dobre plony. Zachowało się wiele plakatów z tamtych lat: “Kołchoźniku! Poszerzaj areał konopi!”
Ale dla wielu młodszych czytelników jeszcze większym zaskoczeniem będzie pewnie informacja, że do końca lat 50. XX wieku w sowieckich aptekach, przynajmniej na tejże Białorusi (czy w innych republikach ZSRR – nie wiemy, ale pewnie też) można było normalnie kupić amfetaminę bez recepty. Studenci masowo używali jej by “podkręcać się” w czasie nauki do trudnych egzaminów.
Zobacz także: Pod rządami dziada zeszli na dziady. Ile zarabiają Białorusini?
KAS










Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!