
Steve Witkoff. Fot: PrtSc/ Fox News Sundey
Według ustaleń Bloomberga specjalny wysłannik Donalda Trumpa, Steve Witkoff, doradzał ludziom Putina, jak Kreml powinien przygotować się do kluczowej rozmowy amerykańskiego prezydenta z Wołodymyrem Zełenskim. Agencja dotarła do nagrań i stenogramów rozmów między stroną amerykańską a rosyjską.
Bloomberg opublikował nagranie pięciominutowej rozmowy z 14 października, której autentyczność nie została jeszcze potwierdzona, ale niemal na pewno budzi wątpliwości, wskazują, że pierwotna wersja „planu Trumpa” powstała na Kremlu.
Szczególną uwagę zwraca rzekoma rozmowa Steve’a Witkoffa z doradcą Władimira Putina, Jurijem Uszakowem, która miała miejsce 14 października. Witkoff jak ma rozmawiać z Trumpem. To on miał zasugerować Putinowi, by zadzwonił do Białego Domu jeszcze przed poprzednim wizytą Zełenskiego w Waszyngtonie i użył „właściwego tonu”.
Rozmowa odbywała się w momencie, gdy Donald Trump publicznie zaostrzał ton wobec Moskwy i groził przekazaniem Ukrainie pocisków Tomahawk. Ostatecznie, po konsultacji z Putinem, zrezygnował z tego pomysłu przed spotkaniem z Zełenskim, a zapowiadany szczyt w Budapeszcie nie doszedł do skutku.
Historyk i komentator polityczny Aleksander Friedman analizuje przeciek, który wywołał polityczne trzęsienie ziemi zarówno w Moskwie, jak i w Waszyngtonie.
Jak podkreśla Friedman, ujawnione stenogramy rozmów z października br. potwierdzają wcześniejsze przypuszczenia: pierwsza wersja tzw. „planu Trumpa” dotyczącego zakończenia wojny w Ukrainie mogła powstać… w Rosji.
Szczególnie wymowna – jego zdaniem – jest obawa Uszakowa (wyrażona w rozmowie z Dmitrijewem), że Waszyngton przerobi rosyjski projekt pokojowy, a następnie ogłosić światu, że Moskwa „wyraziła zgodę”.
Takie posunięcie ― sugeruje Uszakow ― mogłoby wystawić Rosję na polityczne pośmiewisko.
Dmitrijew szybko uznał publikację za „fałszywkę” — jak zauważa Friedman, trudno byłoby mu powiedzieć cokolwiek innego.
Zaskakuje jednak ostrożność samego Trumpa, który zazwyczaj chętnie nazywa niewygodne materiały „fake newsami”. Tym razem jednak broni Witkoffa i uważnie waży słowa.
Tymczasem sam Witkoff znalazł się w najtrudniejszej sytuacji w karierze. Ujawnienie treści rozmów poważnie podważa jego reputację, pogłębia nieufność między Kremlem a Białym Domem utrudniając tym samy dalszą jego misję w Moskwie.
Pozostaje pytanie, kto stoi za przeciekiem? Moskwa czy Waszyngton?
Do nagrań mieli dostęp tylko ci, którzy są w stanie podsłuchiwać zarówno Witkoffa, jak i Uszakowa. A takie możliwości istnieją właściwie tylko w dwóch miejscach: w Moskwie i w Waszyngtonie.
Jeśli zatem przeciek pochodzi z Moskwy — mogłoby to oznaczać, że Kreml zdecydował się przedwcześnie uśmiercić „plan Trumpa”, a przy okazji poświęcić „przyjaciela Steve’a”.
Jeśli źródłem jest Waszyngton — świadczyłoby to o ostrym konflikcie politycznym wewnątrz amerykańskiej elity bezpieczeństwa, zwłaszcza narastającym starciu frakcji Rubio kontra Vance.
W tym drugim scenariuszu to właśnie Witkoff miałby odegrać rolę kozła ofiarnego, który zapłaci reputacją za walki frakcyjne w Waszyngtonie.
ba










Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!