
Sprawdzanie gotowości bojowej Sił Zbrojnych Republiki Białoruś. Fot: Belta.by
Choć oficjalnie mowa o sprawdzianie gotowości, scenariusz jest jasny: Białoruska armia przygotowuje się do działania w warunkach podobnych do tych, jakie panują dziś na wschodzie Ukrainy.
Od 6 października białoruska armia działa w warunkach maksymalnej mobilizacji. Ćwiczenia gotowości bojowej prowadzone są z zaskoczenia — z polecenia Aleksandra Łukaszenki. Jak podkreśla dowództwo, celem jest jedno: sprawdzić, czy wojsko umie działać „jak na froncie”, zgodnie z doświadczeniami rosyjskiej „specjalnej operacji wojskowej” przeciwko Ukrainie.
Sekretarz Rady Bezpieczeństwa, Aleksandr Wolfowicz, ujawnił szczegóły tej „niespodziewanej” mobilizacji. Na pierwszym etapie armia miała w błyskawicznym tempie przejść w stan gotowości, uzupełnić braki kadrowe i sprzętowe oraz zająć tzw. rejony koncentracji. Tam, w ciągu 72 godzin, żołnierze budowali pełne pozycje obronne – z zakopanymi bunkrami, zakrytymi okopami i maskowanymi punktami dowodzenia.
Wolfowicz przyznał wprost: „Sprawdzaliśmy, czy podczas prac inżynieryjnych uwzględniany jest frontowy know-how z Ukrainy. I tak – był. Wszystko zakopane, zamaskowane, gotowe na ostrzał.”
Ćwiczenia nie ograniczyły się do kopania. Sprawdzano, czy jednostki potrafią działać w warunkach ciągłego zagrożenia ze strony dronów, lotnictwa i grup dywersyjno-rozpoznawczych wroga. Wprowadzono stałe zabezpieczenie powietrzne, patrole ochronne i intensywne działania maskujące.
12 października rozpoczął się drugi etap — najbardziej dynamiczny. Białoruski batalion czołgów otrzymał rozkaz wykonania długiego marszu — własnym tempem, bez wsparcia transportowego. Trasa wiedzie przez mosty pontonowe i rzeki, z wykorzystaniem przepraw budowanych przez wojska inżynieryjne.
„To test jak najbardziej realistyczny. Mamy w kraju wiele przeszkód wodnych, więc to kluczowy element. Sprawdzamy też, jak jednostki bronią tych przepraw przed atakiem z powietrza i jak stosują nowoczesne metody prowadzenia walki”, podkreśla Wolfowicz.
To jednak nie koniec. Po marszu żołnierzy czeka jeszcze egzamin z taktyki, strzelectwa, inżynierii i kondycji fizycznej.
„To ostatni etap szkolenia. Chcemy wiedzieć, czy nasza armia jest w stanie bronić kraju tu i teraz”, mówi sekretarz Rady Bezpieczeństwa.
Zgodnie z zapowiedzią Wolfowicza, końcowy raport z ćwiczeń trafi bezpośrednio na biurko Aleksandra Łukaszenki. To on dał zielone światło dla tej pełnoskalowej mobilizacji. Ministerstwo Obrony już potwierdziło, że celem jest osiągnięcie „najwyższego stopnia gotowości”.
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!