
Grafika: Telegraf.com.ua
Donald Trump jeszcze się waha. A Putin pewnie wstrzymał oddech.
Wołodymyr Zełenski na niedawnym spotkaniu z Donaldem Trumpem w kuluarach sesji ONZ poprosił go o dostarczenie Ukrainie amerykańskich pocisków manewrujących dalekiego zasięgu Tomahawk – ujawnia The Telegraph.
Ukraiński prezydent nie ukrywa, że chce użyć tych rakiet do ataku na moskiewski Kreml. Powiedział to niemal otwarcie – zobacz: Zełenski: Wy tam, na Kremlu, lepiej szukajcie schronu! Wkrótce zaczniemy.
Zełenski przekonywał Trumpa, że taka broń – lepsza niż cokolwiek, co dotychczas dostarczyli Ukrainie zachodni sojusznicy – zmusiłaby w końcu Władimira Putina do podjęcia rozmów pokojowych.
Dziennik nie podaje, jak Trump zareagował na tę prośbę. Prawdopodobnie nie odmówił, ale być może się jeszcze się waha. “Będziemy nad tym pracować” – oświadczył. W każdym razie Zełenski był z tego spotkania bardzo zadowolony.
Przypomnijmy, że poprzedni prezydent Joe Biden odmówił Ukrainie pocisków Tomahawk. Wtedy Waszyngton uznał, że uderzenie amerykańskimi rakietami w Moskwę byłoby bardzo ryzykowne i mogłoby doprowadzić do eskalacji. Z podobnych powodów Niemcy odmawiały Ukrainie pocisków Taurus.
Ostatnio jednak Trump wręcz zachęcał Ukrainę do atakowania celów w głębi Rosji. Czy w takim razie dostarczy niezbędny do tego oręż?
Pociski Tomahawk w “najdalszej” wersji mają zasięg 2.500 km, w wersji Block III/IV – 1.600 km. Są uzbrojone w 450-kilogramową głowicę bojową. Mogą lecieć bardzo nisko nad ziemią z prędkością poddźwiękową, dzięki czemu są niezwykle trudne do wykrycia i strącenia. Obrona powietrzna Moskwy miałaby z nimi bardzo poważny problem.
Zobacz także: Benzynowa lawina ruszyła! Rosja musiała już zamknąć 360 stacji.
KAS
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!