
Ilustracja: AI
Tym razem Ukraińcy dali się zaskoczyć, ale sytuacja jest już opanowana. Całe szczęście, że rosyjscy z-blogerzy nie potrafią trzymać języka za zębami.
Rosyjscy szturmowcy znowu próbowali wyjść na tyły wojsk ukraińskich przeciskając się podziemnymi rurami gazociągowymi. Tym razem zastosowali ten podstęp pod Kupiańskiem w obwodzie charkowskim.
Ich pododdziały wlazły do rury, która zaczyna się w kontrolowanej przez nich miejscowości Liman Pierwszy i przecina rzekę Oskoł, wzdłuż której broni się armia ukraińska. W ten sposób Rosjanie uniknęli forsowania rzeki i po czterodniowym pełznięciu wąską podziemną rurą wyszli z niej w zagajnikach pod Kupiańskiem.
Aby przyspieszyć mozolne czołganie się dowództwo wyposażało ich w specjalne wózki do leżenia ciągnięte na szerszych odcinkach przez hulajnogi. Naszpikowało ich też środkami na zaparcie, żeby w czasie pobytu w rurze nie wypróżniali się.
Początkowo operacja przebiegała pomyślnie. Pierwsze grupy rosyjskich żołnierzy wyłaziły z rury i w cywilnych ubraniach, z ukrytą bronią, przedostawały się do Kupiańska, gdzie mimo bliskości frontu jest nadal dużo cywilów. Rosyjski plan zakładał przerzucenie tam niepostrzeżenie większej liczby żołnierzy i szybki atak z zaskoczenia.
Cała operacja posypała się, gdy rosyjscy z-blogerzy pochwalili się nią w mediach społecznościowych. Ukraińcy natychmiast nakryli wylot z rury zmasowanym ogniem, a wojsko rzuciło się do przeczesywania Kupiańska i okolicznych lasów, likwidując i wyłapując część rosyjskich szturmowców. Kilku rosyjskich jeńców potwierdziło, że przypełzli tam gazociągiem.
Łącznie w tym rejonie ze strony rosyjskiej na ukraińską biegną cztery takie magistrale. Trzy z nich Ukraińcy natychmiast zniszczyli ogniem artylerii i zatopili w Oskole, gdy tylko rosyjski podstęp wyszedł na jaw.
Wylot czwartego gazociągu jest “pod kontrolą ogniową”, gdyż Rosjanie próbują jeszcze stworzyć wokół wylotu rury mini-przyczółek, by przerzucać nią kolejnych żołnierzy. Nie wiadomo, ilu jeszcze jest ich jeszcze w środku. Wycofać się już nie mogą, a pełznąć do przodu już teraz także nie. Pewnie w końcu się tam uduszą, albo umrą z pragnienia, gdyż zapasów mają niewiele.
To już czwarta próba wykorzystania przez Rosjan rur do wychodzenia na tyły ukraińskie. Pierwsza miała miejsce w czasie walk o Sudżę w obwodzie kurskim i zakończyła się śmiertelnym zatruciem wielu rosyjskich żołnierzy chemikaliami w rurze. Druga miała miejsce w czasie walk o Awdijiwkę, a trzecia niedawno – gdy próbowali dopełznąć do Pokrowska kanalizacją.
Wszystkie te działania zakończyły się totalną klapą, albo odniosły tylko połowiczny rezultat, chociaż rosyjska propaganda wojenna odtrąbiła za każdym razem “błyskotliwy sukces”. Obecna – czwarta próba – była najlepiej przygotowana i najbardziej “zaawansowana technologicznie”.
Ukraińscy eksperci wzywają więc dowództwo, by zawczasu zabezpieczyło się przed takimi podstępami wroga, sprawdziło dokładnie na mapach infrastruktury jak przebiegają pod ziemią przyfrontowe gazociągi, a wiadomo, że niektóre z nich biegną daleko w głąb ukraińskiego terytorium.
Następnie trzeba je wykopać na odcinkach, gdzie to możliwe, zablokować i zaminować. Problem polega na tym, że trudno jest ściągać pod ostrzał na pierwszej linii walk ciężki sprzęt budowlany – koparki i spychacze. Dlatego gazociągi trzeba zniszczyć na tyłach.
Zobacz także: Największy terminal na Bałtyku w ogniu! Paraliż dostaw ropy (WIDEO).
KAS
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!