
Kościół Trójcy Przenajświętszej w Iszkołdzi, rys. Napoleona Ordy Fot. Wikipedia – domena publiczna
Obecność wiernych Kościoła katolickiego na terenach Kresów Wschodnich notowana była wiele stuleci przed ukuciem tego terminu na określenie wschodnich obszarów dawnej Rzeczypospolitej. Jego rola w kształtowaniu kultury tych ziem, zarówno w wymiarze religijnym, jak i społecznym, jest trudna do przecenienia. A wszystko zaczęło się od chrześcijan porywanych w Polsce przez pogańskich jeszcze Litwinów.
Na terenie Wielkiego Księstwa Litewskiego obecność chrześcijan i ich wpływ na otoczenie datowana jest na wiele lat przed chrztem Litwy w roku 1388 i Żmudzi, do którego doszło 25 lat później, w roku 1413. To oni jako pierwsi kształtowali kulturę przyszłych Kresów Wschodnich.
Atrakcyjność chrześcijaństwa
Skąd się wzięli chrześcijanie na ziemiach Wielkiego Księstwa Litewskiego przed chrztem tych pogańskich narodów? Otóż Litwini dokonywali licznych najazdów na tereny chrześcijańskiej Polski. Branych w niewolę jeńców osadzali na terenie dzisiejszej Litwy i Białorusi. Brańców było tylu, że nie dało się ich zmusić do porzucenia wiary. Ponadto religia, którą wyznawali, była bardzo atrakcyjna dla miejscowych ze względu na efekt nowości, a nawet sam język, jakim się posługiwali.
Poza obowiązkowymi w liturgii fragmentami głoszonymi po łacinie pozostałe części odprawiane były w języku polskim. Znaczna musiała być liczba zniewolonych chrześcijan i siła ich oddziaływania na otoczenie, skoro jeszcze przed chrztem Litwy książę Giedymin nakazał, by Polacy i Rusini mogli czcić swojego Boga według własnego obyczaju. 20 marca 1323 roku wysłał pismo do saksońskich franciszkanów z prośbą, by przysłali księży mówiących po polsku. Mieli oni posługiwać również wśród Rusinów i Żmudzinów.
Już wtedy powstawał pewien stereotyp określania Kościoła katolickiego w Księstwie Litewskim i na późniejszych Kresach Wschodnich. Mówiono o nim Kościół polski, mimo że wówczas – tak jak obecnie – należą do niego przedstawiciele różnych narodowości.

„Chrzest Litwy”, Włodzimierz Tetmajer
Fot. Wikipedia – domena publiczna
Po chrzcie Litwy i Żmudzi Kościół katolicki zyskiwał na znaczeniu, będąc instytucją nie tylko regulującą obyczajowość, ale również mającą znaczenie w rozwoju wielu dziedzin świeckiego życia codziennego. Od kwestii nowoczesnych wówczas technologii po rozwój architektury i sztuki kształtujących wygląd obiektów sakralnych, ale też mającej wpływ na budowle świeckie. Jak pokazały następne wieki, Kościół stał się też ostoją tradycji narodowej i języka w czasie najazdów i późniejszych rozbiorów Polski.
Polityka carskiej Rosji
Najbardziej zaciekłym najeźdźcą chcącym zniszczyć kulturę polską okazała się Rosja carska, a później sowiecka. Po powstaniu listopadowym zlikwidowano szkolnictwo polskie, w sposób niezamierzony sprawiając, że Kościół stał się jedną z nielicznych instytucji, w której konspiracyjnie pielęgnowano polskość.
Michaił Katkow, wierny sługa cara, wykładowca na Uniwersytecie Moskiewskim, w swoich publikacjach w roku 1868 przestrzegał, że Kościół katolicki polonizuje społeczność ziem będących pod zaborem i stanowi prawdziwą barierę rusyfikacji poddanych cara.
Rok później rozpoczęto w dziewięciu guberniach – od wileńskiej po podolską – przymusowe wprowadzanie języka rosyjskiego do liturgii Kościoła jako narzędzia „odpoliacziwania” wiernych uczestniczących w mszach św. Rosjanie walczyli również z powszechną wówczas w kościołach łaciną, która, nie wiedzieć czemu, stała się symbolem narodowym dla Polaków, Litwinów, Białorusinów i Łotyszy. Łacina pozwalała na zachowanie odrębności wymienionych narodów i różnienie się w przestrzeni wierzeń od Cerkwi prawosławnej.
Triebnik – narzędzie walki z katolikami
Car Mikołaj II w roku 1869 rozpoczął działania, które miały na celu wchłonięcie Kościoła katolickiego przez Cerkiew prawosławną. Na początek opracowano „Triebnik” – księgę liturgiczną zawierającą zestaw obrzędów i rytuałów w języku rosyjskim, które miały być odprawiane podczas wszelkiego rodzaju nabożeństw, pogrzebów, ślubów i innych uroczystości religijnych. Wydano też śpiewniki i modlitewniki w języku rosyjskim. Stworzono pozory dobrowolności stosowania w kościele języka rosyjskiego, zobowiązując proboszczów do zgłaszania biskupom petycji wiernych, którzy jakoby deklarowali chęć uczestnictwa w nabożeństwach w języku rosyjskim. Najczęściej jednak kościoły były poddawane presji ze strony carskich urzędników, żandarmów i policji.
„Triebnik” powodował naturalny opór wiernych i księży katolickich. W roku 1870 biskup łucko-żytomierski Kasper Borowski w liście do Aleksandra Timaszewa, ówczesnego ministra spraw wewnętrznych, pisał, że rozporządzenie o zmianie języka w Kościele: „Gwałci święte prawa natury, bo wydziera to co sam Bóg ludziom udzielił”. Po otrzymaniu listu minister zarządził wywózkę biskupa do Permu, gdzie duchowny spędził 11 lat na zesłaniu.

Bp Kasper Borowski
Fot. Wikipedia – domena publiczna
Język rosyjski do kościołów próbowano wprowadzić siłowo, odwołując dotychczasowych proboszczów i powołując z urzędu nowych, którzy mieli wprowadzić zasady „Triebnika”.
Opór przed rusyfikacją
W roku 1870 ks. Stanisław Piotrowicz, wicedziekan dekanatu wileńskiego i proboszcz parafii św. Rafała w Wilnie, spalił przesłane mu dla księży dekanatu 143 egzemplarze „Triebnika” (ostatni na ambonie swojego kościoła) i wygłosił kazanie krytykujące postępowanie caratu. Ten patriotyczny czyn zyskał niemały rozgłos w katolickiej Europie i pośrednio wpłynął na osłabienie represji carskich wobec Kościoła, chociaż nie wyeliminował ich zupełnie.
W roku 1871 policja pobiła wiernych białoruskich parafii Pierszaje występujących przeciwko wprowadzaniu do ich kościoła języka rosyjskiego. W innych parafiach, takich jak Niedźwiedzica, Uzda czy Korzeń, protestujących zesłano do wschodniej Białorusi lub w głąb Rosji. To, co spotkało wiernych i kapłanów z wymienionych parafii, było zjawiskiem powszechnym.
Bywały też, na szczęście nieliczne, przypadki, gdy ksiądz ugiął się i prowadził nabożeństwo według carskich zaleceń. W parafii Mosarz proboszcz po odprawieniu niedzielnej mszy św. w języku rosyjskim został obrzucony przez wiernych starymi jajami.
Europejska kultura związana od wieków z katolicyzmem miała jednak znowu odnieść zwycięstwo, tym bardziej, że zwyczajowo Słowianie miłujący wolność stawili skuteczny opór próbom rusyfikacji. Ta z kolei spowodowała, że na całym terytorium zaboru rosyjskiego wzmocniły się postawy religijne i patriotyczne do tego stopnia, że polonizowały się nawet te społeczności, które nie miały polskich korzeni.

Wiele kresowych kościołów zniszczyli Sowieci
Niemcy gorsi od cara
Po 123-letnim zniewoleniu w roku 1918 Polska odzyskała niepodległość. W całym kraju odżyły wspólnoty religijne. Szczególnie mocno odczuli to przedstawiciele wielu wyznań na Kresach Wschodnich znajdujących się jeszcze niedawno pod zaborem rosyjskim. Niezwykle żywotną okazała się katolicka sztuka sakralna, przez dziesięciolecia zwalczana przez najeźdźców. Znani artyści różnych dziedzin angażowali się w życie Kościoła, ubogacając go swoimi pracami.
Aż nadszedł tragiczny rok 1939. Z zachodu na Polskę uderzyli Niemcy, a 17 dni później ze wschodu napadli na nią Sowieci. Zaczął się czas prześladowania Kościoła katolickiego, aresztowań księży i ich mordowanie.
Plan całkowitej likwidacji języka i kultury polskiej rozpoczął się na terenach dzisiejszej Białorusi w latach II wojny światowej podczas okupacji niemieckiej. Grupa nacjonalistów, którzy uważali, że na Białorusi nie ma Polaków, a tylko spolonizowani Białorusini, rozpoczęła siłowe wprowadzanie języka białoruskiego do kościołów. Wiosną 1942 roku złożono nawet stosowną petycję do abp. Cesare Orsenigo, nuncjusza apostolskiego w Berlinie, skierowaną do Stolicy Apostolskiej, w której nawoływano do reorganizacji Kościoła katolickiego na terenach Białorusi. Wniosek ten pozostał jednak bez odpowiedzi ze strony nuncjatury.
Niemieckie władze okupacyjne wprowadzały w kościołach zakaz używania języka polskiego. Powszechnie zamykano świątynie, uniemożliwiając praktykowanie kultu. W cichym oporze powstawał alternatywny Kościół w konspiracji, który – jak się okazało – nie zakończył działań wraz z tzw. wyzwoleniem. Tym bardziej że wyzwolenie było tylko pozorne, bowiem ziemie dawnych Kresów Wschodnich wcielono w skład ZSRS.
Wraz z wkroczeniem Sowietów do wschodniej Polski dla Kościoła katolickiego zaczął się czas brutalnych prześladowań, zamykania świątyń, zamieniania ich w magazyny, sale koncertowe czy sportowe. Wiele zabytkowych kościołów bezpowrotnie zrujnowano, wcześniej ograbiwszy je z cennych precjozów. Część struktur kresowego Kościoła znalazła się na emigracji, tak jak siedziba diecezji lwowskiej, przeniesiona nieoficjalnie do Lubaczowa.

Katedra we Lwowie
Renesans na niepodległej Ukrainie
Dopiero rok 1991 uznanie przez ZSRS niepodległości Ukrainy, a później Białorusi i Litwy spowodowało powrót do życia wielu kościołów zabranych przez Sowietów. Brak księży wypełniano misjonarzami z Polski, Czech, Słowacji i Austrii.
Wyznawcy katolicyzmu przetrwali wojenne i powojenne represje, kultywując wiarę i obyczaje w konspiracji. Część kościołów odzyskiwała wiernych, a te nieliczne, które działały w czasach sowieckich, traciły większość dotychczasowych parafian. Tak było np. z katedrą we Lwowie. Istniejąca przy niej parafia jeszcze na początku lat 90. ubiegłego wieku liczyła ponad 20 tys. osób. Większość z nich to byli parafianie Cerkwi greckokatolickiej na siłą wcielonej przez Sowietów w 1946 roku do Cerkwi prawosławnej.
Niepodległość ogłoszona przez Ukrainę w 1991 roku spowodowała powrót większości wiernych wyznania greckokatolickiego do swojej macierzystej Cerkwi. Rozpoczął się, trwający do dziś, czas wielkich remontów, odzyskiwania i rewitalizacji zniszczonych kościołów oraz cerkwi, a wraz z nimi odbudowy kultury kształtowanej od wieków przez katolików tych ziem.
Tekst i fot. ATK
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!