Gdy trzeba bardziej skutecznie zabijać wroga pomysłowość ludzka nie zna granic.
Kiedy rok temu pokazywaliśmy tę ukraińską technologię w fazie testów wielu czytelników traktowało ją sceptycznie. Byli w błędzie. Bojowe Karaluchy weszły na uzbrojenie armii ukraińskiej i sieją już spustoszenie w rosyjskich szeregach. Co więcej, mnożą się na potęgę: co i rusz „lęgną się” ich kolejne, coraz groźniejsze i bardziej chytre modyfikacje.
W założeniu zdalnie sterowane naziemne roboty wojskowe Karaluch miały służyć głównie dostarczaniu żołnierzom amunicji, zaopatrzenia i ewakuacji rannych przez zagrożony ostrzałem teren. I Karaluchy robią to bez problemu. Pojawiły się jednak ich wersje bojowe, których zadania nie są już tak „pokojowe” – pisze ArmyInform.
Są więc Karaluchy skrycie minujące teren i Karaluchy z Szablą, czyli modułem bojowym o tej nazwie, prowadzące ostrzał z zamontowanego na nich ciężkiego karabinu maszynowego. Jeden operator kieruje wtedy samym dronem, a drugi zdalnie strzela z ckm-u.
Najgroźniejsze są jednak Karaluchy 3K, zdolne do pokonywania z 200-kilogramowym ładunkiem wybuchowym dużych odległości nawet w trudnym terenie i detonowania go na pozycjach i betonowych umocnieniach rosyjskich. Teoretyczny zasięg 3K to 20 km, ale operatorzy twierdzą, że po drobnych przeróbkach i włożeniu mocniejszej baterii jeżdżą nimi znacznie dalej.
Z racji dużego udźwigu 3K są też w stanie nie tylko zwozić z pola walki rannych, ale ściągać nawet ciężki uszkodzony sprzęt, np. duże drony lub pojazdy – wyjaśnia jeden z „karaluszych” operatorów Andrej „Dajs” z ukraińskiej 25 Brygady Powietrzno-Desantowej.
Zapewnia, że dzięki prostej konstrukcji, zwrotności i opancerzeniu robot ten jest maksymalnie wytrzymały, odporny na ostrzał, mało widoczny, a pokonanie jamy, leju po bombie, czy leśnych chaszczy to dla niego żaden problem. A przy tym bardzo tani i pozwalający dokonywać różnych jego modyfikacji, w zależności od potrzeb.
I właśnie jedna z tych modyfikacji może się wkrótce okazać szczególnie podstępna: to Karaluch z zamontowanym na nim dronem-kamikaze FPV. Jego zadaniem jest skryte zawiezienie drona w pobliże pozycji wroga lub na miejsce zasadzki. Dopiero tam dron startuje i uderza z powietrza. Dzięki temu zasięg ataku i zaskoczenie wroga są większe, a operatorzy dronów – bezpieczniejsi.
Prace nad nowymi wersjami Karaluchów trwają cały czas. Mają jeździć dalej i szybciej, przewozić większe ładunki i być jeszcze bardziej odporne. Nie ulega już wątpliwości, że kiedy zostaną wdrożone na skalę masową, będzie to naprawdę bardzo groźna broń.
Zobacz także: Gdzie ATACMS nie trafi, tam Sasza Kamazem załatwi! Wyrżnął popisowo w sprzęt za 4 mln USD.
KAS
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!