Rosyjska armia poniosła w styczniu ciężkie straty, usiłując okrążyć broniony przez armię ukraińską Pokrowsk w obwodzie donieckim i nie osiągając przy tym żadnego założonego celu.
Ukraiński głównodowodzący gen. Ołeksander Syrski poinformował, że w ciągu miesiąca wróg stracił tam 15 tys. żołnierzy – 7 tys. zabitych i 8 tys. rannych. „Kontynuujemy operację obronną na tym odcinku, zadając Rosjanom duże straty w ludziach i pozbawiając ich rezerw” – podkreślił.
W strategicznie położonym mieście nadal jest 7 tys. mieszkańców. Zdobycie Pokrowska jest dla Rosjan bardzo ważne, gdyż stanowi on kluczowy węzeł komunikacyjny w tym regionie i mogliby potem stamtąd dogodnie atakować na zachód i północ.
Ukraiński ekspert wojskowy Ołeksander Kowalenko ocenia jednak, że Rosjanom pod Pokrowskiem coraz bardziej brakuje żołnierzy i sprzętu, a siłami, które tam jeszcze mają nie są w stanie skutecznie okrążyć, ani odciąć miasta od zaopatrzenia. „Nie widzę takiej możliwości w najbliższym czasie” – dodał.
Według niego, armia rosyjska nadal będzie próbowała ataków na Pokrowsk wzdłuż trasy E-50, ale na północ od miasta będzie zmuszona przejść do obrony wzdłuż rzeki Griszinka, gdyż grozi jej z tej strony ukraińskie kontr-uderzenie.
Tymczasem z rosyjskich pododdziałów pod Pokrowskiem zaczynają coraz częściej dezerterować żołnierze, którzy nie chcą ginąć w „mięsnych szturmach”. Właśnie zbiegła kolejna co najmniej 8-osobowa grupa więźniów-szturmowców z 1437 pułku zmotoryzowanego – informuje lokalny ukraiński wywiad wojskowy.
Zobacz także: Gruźlica to ich jedyna nadzieja! Inaczej śmierć w „świętym szkoleniu”.
KAS
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!