Po tym, jak media obiegło nagranie białoruskiego uzurpatora mówiącego do swoich urzędników ledwie słyszalnym, zachrypniętym głosem, Aleksander Łukaszenka postanowił przekonać społeczeństwo, że wciąż jest w świetnej formie.
Pojawiające się coraz częściej medialne doniesienia o złym stanie zdrowia białoruskiego dyktatora tak bardzo go dotknęły, że postanowił odnieść się do swojej kondycji.
„Jeśli chcecie pracować – pracujcie”, zwrócił się Łukaszenka do urzędników podczas spotkania ws. zatwierdzenia programu inwestycji państwowych na rok 2025. — Jeśli nie chcecie pracować, to powiedzcie to. Wyrosły już młode pokolenia, które chcą pracować, a nie próbować wysyłać jakieś notatki do prezydenta – mówił Łukaszenka, odwołując się po raz kolejny do dyscypliny i odpowiedzialności, która rzekomo cechuje go jako głowę państwa.
— I okazuje się, że nie tylko niektórzy uciekinierzy (emigranci polityczni – red.), ale i inni czekają, aż prezydent zdechnie: „On umrze, jego głos nie jest taki sam, trudno mu mówić. Ale mówię wam, nie doczekacie się! – oświadczył Łukaszenka.
Jego służba prasowa opublikowała zdjęcie, mające przekonać Białorusinów na niespełna dwa tygodnie przed quasi wyborami prezydenckimi, że jest krzepki, pełen wigoru i zdolny do objęcia fotela po raz 7.
ba na podst. nashaniva.com
1 komentarz
Enricco
15 stycznia 2025 o 13:57Znowu skłamał, bo przecież zdechnie.