W ubiegły weekend w walki w obwodzie kurskim włączył się północnokoreański korpus wojskowy, który przeszedł w Rosji dwumiesięczne szkolenie. Jednak żołnierze Korei Północnej przejmują złe nawyki od swoich rosyjskich instruktorów. Sprawą zajął się felietonista dziennika „The Telegraph” David Axe.
Udział wojsk Korei Północnej w wojnie przeciwko Ukrainie to szansa na osiągnięcie wyszkolenia, które pozwoli na przygotowania się do możliwego starcia z armią Korei Południowej. Armia KRLD nie toczyła żadnej większej wojny lądowej od siedmiu dekad. Jednak przywódca Korei Północnej Kim Dzong Un spodziewa się, że będzie ona w stanie pokonać niezwykle dobrze wyposażoną armię Korei Południowej, jeśli napięcia w koreańskiej strefie zdemilitaryzowanej kiedykolwiek przerodzą się w otwartą wojnę.
„Wojna Rosji przeciwko Ukrainie jest właśnie „szkołą” dla Korei Północnej, w której uczy się lekcji wojny XXI wieku. A jest to nauka okrutna i krwawa” – podkreśla autor.
„Przez 34 miesiące wyczerpującej wojny Rosjanie nauczyli się szafować ogromną ilością życia ludzkiego w zamian za dodatkowe zdobycze terytorialne. To straszna strategia, ale nie zawsze nieskuteczna. Najważniejszym pytaniem dla Koreańczyków z Północy jest to, czy takie podejście do wojny lądowej 4,7 tys. mil dalej, na Półwyspie Koreańskim, będzie działać” – kontynuuje.
Rosja straciła w wojnie z Ukrainą tysiące pojazdów opancerzonych, dlatego zmuszona była zmienić taktykę – ataki zmechanizowane z udziałem dużej ilości sprzętu stały się rzadkością. Zastąpiły je ataki piechoty.
Ukraińska grupa analityczna Frontelligence Insight podaje, że rosyjskie wojska testują obecnie ukraińską obronę, wysyłając 1-2 żołnierzy. Po wykryciu słabych punktów żołnierze ci sygnalizują potrzebę zwiększenia posiłków, często w postaci plutonu lub kompanii. Rosja może sobie pozwolić na codzienną utratę tych małych jednostek, gdyż ciągły napływ nowych żołnierzy sprawia, że nacisk z jej strony jeszcze długo nie osłabnie.
Dla Kremla ludzie są nadal tanim zasobem, nawet pomimo ogromnych strat w wojnie z Ukrainą. Do sprawy podobnie podchodzi reżim północnokoreański.
Otwartym pytaniem jest, czy taka krwawa taktyka może zadziałać w strefie zdemilitaryzowanej między Południem a Północą. Istnieje jednak kilka istotnych różnic pomiędzy wojną na Ukrainie a możliwym konfliktem na Półwyspie Koreańskim. Po pierwsze, Rosjanie mają na Ukrainie ogromną przewagę liczebną, a ukraińscy żołnierze często borykają się z niedoborami krytycznej amunicji, zwłaszcza pocisków artyleryjskich. Być może najważniejszym czynnikiem jest dominacja rosyjskiego komponentu lotniczego.
Wzdłuż strefy zdemilitaryzowanej na Półwyspie Koreańskim Korea Północna ma przewagę liczebną nad swoim sąsiadem, ale tylko w stosunku dwa do jednego. Jest mało prawdopodobne, aby siłom Korei Południowej, posiadającym rozległy i nowoczesny przemysł zbrojeniowy, zabrakło amunicji. A siły powietrzne Korei Południowej mają przytłaczającą przewagę nad archaicznym lotnictwem Korei Północnej.
„Przyłączając się do wojny przeciwko Ukrainie, armia Korei Północnej wyciąga ważne wnioski, ale czy są to właściwe lekcje? I czy ocalali żołnierze korpusu północnokoreańskiego, którzy wrócą do kraju, będą potrafili uczyć swoich kolegów taktyki wyniszczania i bezsensownych ataków na liczne, dobrze uzbrojone oddziały Korei Południowej? Nie dowiemy się tego, dopóki Korea Północna nie dokona inwazji przez strefę zdemilitaryzowaną. Ale każdy, kto spodziewa się, że ta wojna będzie wyglądać jak wojna na Ukrainie, prawdopodobnie będzie rozczarowany” – stwierdził Axe.
Przypomnijmy, oddziały północnokoreańskie, które wpierają Rosję w walkach w obwodzie kurskim, poniosły już ciężkie straty.
Opr. TB, telegraph.co.uk
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!