Czegoś takiego nie było od czasu, gdy armia sowiecka uruchomiła ten nadajnik 54 lata temu.
Działająca niemal nieprzerwanie od 1970 roku rosyjska radiostacja wojskowa UVB-76, zwana potocznie przez radioamatorów „brzęczykiem”, a czasem „radiem Dnia Sądu Ostatecznego”, niespodziewanie przerwała 17 bm. o 22:30 swój rutynowy monotonny sygnał i nadała fragment Jeziora Łabędziego Czajkowskiego, hymn ZSRR i z-piosenkę „Ja russkij” Shamana.
Na YouTubowym streamie, który stale monitoruje tę tajemniczą radiostację wyświetlono symbole układające się w wizerunek jakiegoś zwierzęcia i napis: „Gromel”. Rosyjski kanał Baza podejrzewa, że wojskowa radiostacja została zhakowana, ale brak na to dowodów. Ostatni i jedyny raz wcześniej nadała ona Jezioro Łabędzie 2 września 2010 roku.
Przypomnijmy, że rosyjska radiostacja działa od czasów Zimnej Wojny na częstotliwości 4625 kHz, a z racji nadawanego dźwięku anglojęzyczni krótkofalowcy nazywają ją „buzzer”, czyli brzęczyk, natomiast Rosjanie – „żużżałka”.
Zwykle emitowany jest monotonny szum, przerywany co pewien krótkimi wysokimi dźwiękami. Czasem jednak lektor – kobieta lub mężczyzna – nagle odczytuje po rosyjsku różne ciągi słów, imion i liczb, np. „Roman, Anna, Jelena 489579, agronom wychodzi za wrota, ponton ratunkowy, uruchomiono polecenie 135”. W ciągu 50 lat zdarzyło się to jednak tylko kilkadziesiąt razy.
Znaczne nasilenie komunikatów głosowych, alfabetem Morse’a i różnych tonacji brzęczyka nastąpiło jesienią 2010. Z kolei 23 lutego 2022 UVB-76 nadała ostatnią wiadomość w 2022: ZLD4 MUZhOShYeLK 82277153. Dzień później Rosja zaatakowała Ukrainę. Potem stacja zamilkła na rok, nadając tylko brzęczenie, ale 28 stycznia 2023 znowu odczytano niezrozumiały ciąg liter i cyfr.
Niedawno – 11 grudnia nastąpiła nagle najbardziej „wielosłowna audycja” w historii radiostacji: „abecadło, bigamia, bezodpadowy, bilard, chwytanie, bioprąd, nżti 51733, brodoszczełk 06835413”, a teraz – wspomniana muzyka.
Eksperci nigdy nie zdołali ostatecznie wyjaśnić, do czego UVB-76 służy Rosjanom, choć wielu straciło na to lata. Teorii było wiele: monitoring ataku jądrowego, wysyłanie zakodowanych wiadomości do szpiegów za granicą lub… badania rozchodzenia się sygnału w jonosferze.
Niektórzy twierdzą, że to forma utrzymywania stałej gotowości i komunikacji z rosyjskimi atomowymi okrętami podwodnymi, gdyby trzeba było odpalić rakiety balistyczne w sytuacji śmierci najwyższego dowództwa kraju – czyli to, co Amerykanie nazywają system Dead Hand, znanym także jako Perymetr.
W wydaniu rosyjskich służb nie można też jednak wykluczyć, że chodzi o stałe angażowanie potencjału analitycznego zachodnich służb specjalnych, aby próbowały zrozumieć coś, co w rzeczywistości nie ma żadnego sensu. Radiostacja może też służyć cyklicznej eskalacji napięcia, kiedy jej „program” nieoczekiwanie się zmienia, jak ma to miejsce tym razem.
Jedno nie ulega wątpliwości, gdyż udało się to już ustalić: sygnał nadawany jest z rosyjskich baz wojskowych, z nadajników Mołnija-2 i Mołnija-3 lub z zapasowego Viaz-M2. Wcześniej nadawano z Powarowa, 35 km od Moskwy, które wojsko nagle opuściło w 2010 roku w ciągu zaledwie 90 minut, zostawiając puste budynki.
Potem transmisje nadchodziły z rejonu Pskowa i z 69 Centrum Komunikacji w Naro-Fominsku pod Moskwą, a obecnie jakoby z okolic Petersburga, ale teraz dokładną lokalizację jest trudniej namierzyć.
Zobacz także: Zrobili im Kursk 2.0! Totalny pogrom sprzętu pancernego Rosji (WIDEO).
KAS
1 komentarz
nic specjalnego
18 grudnia 2024 o 17:47Instrukcje dla śpiochów.