Rosja prosi Turcję, by pozwoliła uciec rosyjskim żołnierzom.
Pojawiło się nagranie ucieczki przed rebeliantami w Syrii rosyjskiego konwoju wojskowego z bazy lotniczej Ain-el-Arabe, na południe od tureckiej granicy. CNN podaje, że Kreml prosi Turcję, by wpuściła jego wojska i pozwoliła im wrócić samolotami do Rosji.
Wiadomo, że oprócz bazy lotniczej Humajmim i morskiej Tartus, w głębi terytorium otoczonego przez syryjskich rebeliantów pozostało też szereg innych odciętych rosyjskich garnizonów, które zostaną całkowicie wybite, jeśli spróbują stawić opór. Dlatego Rosjanie w pośpiechu palą dokumenty, niszczą sprzęt pancerny, którego nie są w stanie zabrać i próbują uciec.
Tymczasem rosyjscy propagandziści reagują na klęskę swoich wojsk w Syrii wściekłością, przygnębieniem, a niektórzy nadal niedowierzaniem. „Jak to? Przecież jeszcze niedawno w Syrii były wybory i prezydent Asad, który teraz uciekł do Rosji, dostał w nich ponad 95 proc. poparcia” – dziwi się propagandzista Oleg Cariew (były ukraiński deputowany-zdrajca).
Najwyraźniej Cariew uwierzył we własną propagandę, że wybory te były uczciwe, jak Putina w Rosji, czy Łukaszenki na Białorusi. I znajduje tylko jedno „błyskotliwe” wytłumaczenie: „pewnie po prostu czasem tak bywa”.
Z kolei znany prorosyjski z-bloger z Kanady, Alex Parker zauważa ironicznie, że rosyjska propaganda stara się robić wszystko, by odium klęski w Syrii nie spadło na Putina.
„Kiedy za cenę morza krwi rosyjska armia odnosiła tam zwycięstwa, to ojcem tych sukcesów był oczywiście Putin, ale jak w kilka godzin została tam zmieciona, to okazuje się, że Putin nie ma z tym wspólnego. On się powinien długo uczyć od prezydenta Turcji Recepa Erdogana, jak się robi skuteczną specjalną operację wojskową w 10 dni” – pisze Parker.
Z kolei z-bloger wojskowy Aleksiej Żdanow reaguje histerią: „Nie wolno nam uciekać z Syrii! Trzeba zabić wszystkich, którzy choćby na 100 km odważą się zbliżyć do naszych baz! Nie uznawać nowego rządu Syrii, złapać na ulicy dowolnego alawitę i zrobić go szefem separatystycznej Republiki Tartusko-Latikijskiej, gdzie są nasze bazy” – wzywa bloger.
Problem polega na tym, że rebelianci są już nie 100 km, ale 100 metrów od rosyjskiej bazy morskiej Tartus i jeśli ktoś tam kogoś zabije, to raczej oni Rosjan, niż na odwrót. Zresztą rosyjskie okręty uciekły już portu.
„Już lepiej przestań fantazjować o obronie baz. Co zrobisz rebeliantom? Pociskiem Oresznik ich będziesz straszył? Tam już nic od nas nie zależy, tylko od Erdogana i Zachodu, a nawet nie od nich, tylko od dowódców rebeliantów. Niejeden z nich chętnie walnie z moździerza w rosyjskich przyjaciół obalonego dyktatora. Takie są realia” – mityguje Żdanowa jego kolega Igor Dimitrijew.
Zobacz także: Kreml zamilkł z przerażenia! Kadyrow grzmotnął w sam szczyt władzy: „Allah was ukarze”.
KAS
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!