Armatki wodne kontra miotacze fajerwerków.
W Gruzji 5-ty dzień trwają masowe protesty przeciwko „zamrożeniu”, czyli faktycznie zerwaniu przez prorosyjski rząd rozmów o członkostwie w Unii Europejskiej i sfałszowaniu wyborów parlamentarnych. Premier Irakli Kobachidze ogłosił jednak, że nie zostaną one powtórzone, jak domaga się tego Bruksela.
Protesty w Tbilisi przerzucają się także na inne ośrodki. Od 3-ch dni demonstrują mieszkańcy Rustawi – oddalonego 40 km od stolicy czwartego co do wielkości miasta kraju i ośrodka przemysłowego, gdzie wcześniej prawie nigdy nie było żadnych protestów. Studenci i wykładowcy rozpoczęli strajk i wyszli na demonstracje w Batumi – drugim co wielkości mieście.
Od początku protestu policja w Tbilisi zatrzymała już ok. 230 jego uczestników. Reżim próbuje rozpędzać tłumy armatkami wodnymi, gazem łzawiącym i granatami hukowymi. Demonstranci dość skutecznie odpowiadają ostrzałem z „miotaczy fajerwerków” domowej roboty. MSW twierdzi, że w starciach rannych zostało 113 funkcjonariuszy, ale nie podaje liczby rannych demonstrantów.
Sieć obiegło nagranie sprzed parlamentu, na którym protestująca kobieta stoi z gruzińską flagą, nie dając się przewrócić strugami wody. Aby sparaliżować policyjne armatki wodne, strażacy w Tbilisi odmówili ich tankowania i demonstracyjnie wylali wodę na ulicę.
Przypomnijmy, że w reakcji na sfałszowanie wyborów przez rządzącą partię Gruzińskie Marzenie, prezydent Salome Zurabiszwili ogłosiła, że nie odejdzie ze stanowiska po upływie swojej kadencji 16 grudnia, gdyż parlament i rząd są nielegalne i w tej sytuacji prezydent jest jedyną wybraną zgodnie z prawem władzą w kraju.
W proteście przeciwko zerwaniu przez rząd rozmów z Unią Europejską z pracy w MSZ odeszło kilkudziesięciu gruzińskich dyplomatów.
Zobacz także: Sromotna klęska! Okrążeni Rosjanie w panice uciekają z Syrii.
KAS
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!