Grunt to patriotyczny entuzjazm.
Rosyjska z-propagandzistka Olga Kurłajewa z dumą opublikowała nagranie, na którym dwóch rosyjskich „uwojskowionych cywilów” – rolnik i mechanik – z Obrony Terytorialnej w obwodzie biełgorodzkim strąca ukraińskiego drona.
Jeden strzela do niego z karabinu maszynowego, drugi ze zwykłej dubeltówki. Trafiony dron spada, a dzielni „obrońcy nieba” cieszą się, że strącili ukraiński dron „Furia” – pisze rosyjski kanał „Ostorożno, novosti”.
Radość trwała jednak krótko. Niebawem na miejsce przybył rozzłoszczony patrol rosyjskiego zgrupowania „Północ”, któremu polecono sprawdzić, co za idioci strącili jego własny dron rozpoznania wartości blisko 100 tys. dolarów.
Medialną kompromitację swojej koleżanki-blogerki z satysfakcją odnotowali konkurencyjni rosyjscy blogerzy, opisując ze szczegółami całe zdarzenie, a ona sama w pośpiechu usunęła swój materiał o strąceniu drona. Próbowała jednak się bronić: „A co mieli robić ci ludzie? Stać i patrzeć jak dron sobie leci?” – napisała.
Słusznie! Od dawna wiadomo, że podstawowa zasada rosyjskiej Obrony Terytorialnej w obwodzie biełgorodzkim, czy kurskim to „walić ile wlezie, jak tylko coś się rusza, jedzie lub leci”. Ważne, żeby trafić, a swój czy obcy – to się potem sprawdzi. Liczy się strącenie, a jeśli strącony obiekt należał do wroga, to jest to dodatkowa premia.
Zobacz także inne działania rosyjskiej Obrony Terytorialnej: Rozdali im broń, więc strzelają w kogo popadnie!
KAS
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!