Rosja w dalszym ciągu grozi całemu światu bronią nuklearną. Jednak na tle niedawnych nieudanych testów rakiety „Sarmat” pojawia się pytanie, czy realne są rosyjskie groźby. Sprawę przeanalizował ekspert wojskowy Mychajło Żyrochow.
Potencjał nuklearny Federacji Rosyjskiej składa się z trzech części – okrętów podwodnych, lądowej broni nuklearnej i bombowców strategicznych. Jeśli mowa o strategicznej broni nuklearnej, są to międzykontynentalne rakiety balistyczne.
Do 2019 r. podstawą tej zdolności był rakieta „Wojewoda” – lepiej znana na Zachodzie jako „Szatan” ze względu na czarną obudowę – która zbudowały i zaopatrywały w części zamienne ukraińskie biura projektowe „Jużmasz” i „Jużnoje”. Tak było do 2019 roku i nie wiadomo, czy Rosjanie mogli samodzielnie zrobić coś, aby przedłużyć żywotność tych rakiet.
W drugiej dekadzie XXI wieku Rosjanie zaczęli opracowywać nowy kompleks rakietowy, który miał zastąpić te rakiety. Chodzi o rakiety RS-28 „Sarmat”.
Co więcej, kompleks ten został również opracowany wspólnie z Ukraińcami, przy pomocy dniepropietrowskiego „Jużmasza”.
Wszystko zaczęło się dość szybko i jest to logiczne – w drugiej dekadzie obecnego wieku Rosjanie mieli mnóstwo pieniędzy, nie wahali się ich inwestować w tego typu przedsięwzięcia. W rezultacie w 2014 roku mieli gotowy plan konstrukcyjny tej rakiety.
Jednak po 2014 roku, po aneksji Krymu i rozpoczęciu wojny na wschodniej Ukrainie, nie było mowy o jakiejkolwiek współpracy. Oczywiście, Rosjanie próbowali wówczas zwabić część ekspertów do Rosji za pomocą pieniędzy. Ale ogólnie rzecz biorąc, rozwój tego projektu stanął w miejscu.
Rosjanie zaczęli szukać sposobów na samodzielne wprowadzenie „Sarmata” do masowej produkcji. Okazało się jednak, że nie mieli wystarczającego potencjału intelektualnego, aby tego dokonać. Przecież cała część naziemna tych rakiet została oparta na opracowaniach inżynierów z Dniepru. Rosjanie mieli jedynie doświadczenie w tworzeniu morskiej wersji takich rakiet.
Znaleźli jednak wyjście z impasu – raczej propagandowe. W latach 2017-2018 pojawiły się graficzne przedstawienia rakiety. W 2022 roku ogłoszono, że „Sarmat” został przyjęty do służby. Ale nadal nikt nie zna prawdziwych cech. Nikt osobiście nie widział tej rakiety.
Jednocześnie warto zrozumieć, że nuklearny pocisk balistyczny to nie dron.
To bardzo potężna broń, która wymaga przestrzegania wielu niuansów technologii rakietowych. Prawda, rosyjscy propagandyści twierdzą, że ruszyła już produkcja masowa „Sarmaty”, jednak to – by tak rzec – zasłona dymna.
Rosjanie twierdzą, że rakieta, wyposażona w głowicę bojową i napęd hiperdźwiękowy, może penetrować amerykańską obronę powietrzną. Są co do tego uzasadnione wątpliwości. Pewne jest natomiast to, że Rosjanie wciąż prowadzą testy „Sarmaty”. Stąd pojawiające się od czasu do czasu informacje o eksplozjach podczas testów. Przecież to, co wydarzyło się wczoraj, nie było pierwszym przypadkiem nieudanego testu (i wcześniej zdarzały się nieudane starty). Tyle, że to pierwsza sprawa, która trafiła do mediów dzięki analitykom otwartych źródeł informacji.
Na tym tle pojawia się pytanie, dlaczego Zachód w dalszym ciągu obawia się zagrożeń nuklearnych Kremla, a zachodni politycy w dalszym ciągu nazbyt poważnie traktują zagrożenia ze strony Federacji Rosyjskiej, podczas gdy sama Rosja ma tak duże problemy z opracowaniem i testowaniem tych rakiet. Odpowiedź jest prosta: nawet jeśli Rosja wystrzeli w kierunku Berlina cztery głowice nuklearne, przynajmniej jedna z nich może dotrzeć do celu i spowodować przerażające zniszczenia. W końcu głowica rakiety waży około 108 ton. Oznacza to, że w jednej rakiecie znajduje się 10 głowic nuklearnych.
Biorąc pod uwagę te prawdopodobne zagrożenia, nawet pomimo problemów związanych z rozwojem sytuacji w Rosji, Zachód będzie w dalszym ciągu obawiał się jakiejkolwiek eskalacji ze strony Rosji. W końcu skutki mogą być katastrofalne.
Opr. TB, UNIAN
1 komentarz
biruba
24 września 2024 o 10:02Rosyjska hipersoniczna rakieta Kindżał tez miała być cudowną bronią nie do do zestrzelenia, a okazała się bublem gdyż systemy namierzania nie działały przy takich prędkościach i rakieta zwalniała zbliżając się co celu co czyniło ją łatwą do zestrzelenia. Sarmat to inna broń i inny „kaliber” ale śmiem sądzić że „rosyjska balszaja technika” też nie działa przy prędkości 7,5 kilometra na sekundę i zapewne rakieta leci po z góry określonej trajektorii, co też czyni ją łatwą do zestrzelenia. Szybkość tej rakiety jest tyleż jej atutem… co problemem do opanowania.