Tylko skąd wziąć w tym celu wojsko, skoro dyktator zabronił zabierać je z Ukrainy?
Władimir Putin rozkazał armii odbić Obwód Kurski z rąk Ukraińców do 1 października. Zabronił jednak zabierania w tym celu wojsk z kluczowych odcinków frontu w Donbasie. Rosyjscy generałowie zachodzą więc w głowę, skąd wziąć dodatkowe pododdziały, gdyż w samej Rosji realnych rezerw prawie już nie ma.
Dotychczas rosyjskie dowództwo wysyłało do Obwodu Kurskiego swoisty „mix” wojsk w pośpiechu ściąganych z różnych odcinków frontu: dwie brygady z Obwodu Zaporoskiego, dwa bataliony szturmowe i 810 Brygadę Floty Czarnomorskiej z Chersońskiego, 155 Brygadę spod Wuhledaru i słabo wyszkolonych żołnierzy służby zasadniczej z wiosennego poboru.
Teraz jednak Putin nakazał nie ruszać wojsk atakujących na kierunku Pokrowskim i Toreckim, gdzie mimo ukraińskiej ofensywy na Obwód Kurski rosyjskie ataki nie tylko nie osłabły, ale wręcz przybrały na sile. Najwyraźniej nadzieja na sukces na tych kierunkach jest dla dyktatora ważniejsza, niż własne rosyjskie terytorium.
O tym, że los Rosjan w Obwodzie Kurskim jest dla Kremla obojętny świadczą też wezwania rosyjskich propagandzistów w TV, by „zrównać z ziemią nalotami dywanowymi tereny zajęte tam przez Ukraińców”. „Musimy dokonać takiego aktu zemsty. Wszystko trzeba tam zniszczyć dywanowo” – wzywa była deputowana Natalia Narocznicka i publicysta telewizyjny Anatolij Kuziczew.
Wcześniej w rosyjskiej telewizji pojawiły się wypowiedzi propagandzistów, że „z Obwodem Kurskim trzeba się będzie pożegnać”.
KAS
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!