Jak Łukaszenka w praktyce udowadnia, że „umierać nie zamierza”
Po niszczycielskim huraganie, jaki nawiedził obwód mozyrski Białorusi, musiało upłynąć prawie trzy tygodnie gdy na jego inspekcję udał się Aleksander Łukaszenka. Dlaczego dbający o wizerunek dobrego gospodarza białoruski tyran pofatygował się do ofiar kataklizmu tak późno?
Tygodnik „Salidarnaść” spekuluje, że taka przerwa była wymuszona ze względu na możliwe problemy zdrowotne.
Podczas tej podróży Łukaszenka podkreślał, że „nie zamierza jeszcze umirać”, przyznając jednocześnie, że ma problemy z nogą:
— No cóż, czasem utykam, boli mnie noga. Nie mogą naprawić mi stawu. No cóż, myślę, że dla prezydenta nie jest to takie straszne: gdzie się nie da dojść, tam się dojeżdża.
Ale najwyraźniej ktoś zdecydował, że sam Ziemia Mozyrska nie wystarczy, aby wykazać zdolność uzurpatora do pracy. Według służby prasowej Łukaszenki, w niedzielę 4 sierpnia przeprowadził on inspekcję obwodów homelskiego i mińskiego.
Jest zdjęcie helikoptera, ale nie ma „inspektora”
Dyktator miał przeprowadzić kontrolę bez wychodzenia z helikoptera. Tym razem w kadrze nie znalazł się sam władca – służba prasowa opublikowała jedynie wideo i zdjęcie przelatującego helikoptera, ale nie ukazało się jeszcze tradycyjne zdjęcie „inspektora” wyglądającego przez okno.
Wątpliwości budzi także sama jakość takiej inspekcji. Według służby prasowej w niedzielę Łukaszenka „przestudiował sytuację z góry, kiedy wszystko było już w pełni widoczne”; „Ocenił przebieg akcji żniwnej, stan zrekultywowanych gruntów i pracę przedsiębiorstwa Sławkalij”.
Jak on tego wszystkiego dokonał z wnętrza helikoptera i czym miała być ta inspekcja, jeśli nie pokazówką? To pytanie retoryczne, które pojawia się od dziesięcioleci.
ba za gazetaby.com
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!