Nawet armia Hitlera nie robiła tego tak masowo. Fanatyczne szaleństwo rosyjskiego dowództwa zmiotło wszelkie granice człowieczeństwa.
Sceny rodem z Apokalipsy rozgrywają się na linii frontu rosyjsko – ukraińskiego. The Telegraph opisuje akty rosyjskiego bestialstwa wobec własnych żołnierzy, których ludzkość chyba nigdy wcześniej nie widziała.
Ranni rosyjscy żołnierze nie otrzymują żadnej pomocy medycznej, tylko natychmiast zawracani są przez dowódców na kolejne „mięsne szturmy” pod groźbą rozstrzelania na miejscu – to już powszechna praktyka. Kuśtykając i zataczając się z bólu ponownie idą na ukraińskie pozycje i masowo giną, nieliczni – jeśli mają szczęście – trafiają do niewoli.
W ostatnim czasie pojawili się rosyjscy żołnierze idący do szturmu o kulach! Do niewoli trafił Rosjanin, który szedł z gnijącą nogą, z odłamkiem w środku. „Nasi lekarze w Dnieprze musieli mu ją amputować, żeby ratować życie” – mówi ukraiński żołnierz Wład z pododdziału „Kraken”. Inny jeniec kierował rosyjskim BWP-em bez oka, z powtykanymi do oczodołu zakrwawionymi szmatami.
Normalną praktyką jest też wysyłanie do walki przewlekle chorych – gruźlików, ludzi z AIDS. Część rosyjskich żołnierzy próbuje ratować życie, nagrywając wideo-apele do dowództwa w Moskwie i Władimira Putina, by udzielić im pomocy lekarskiej i zabrać z frontu.
„Co wam da, że wyślecie nas rannych i wyczerpanych na pewną śmierć. Dowódca ogłosił, że jutro będziemy zdobywać tamten budynek. Ale jak, skoro nas bardzo boli i nie mamy już sił? Usłyszcie nas, prosimy, usłyszcie nas, usłyszcie nas. To nasza ostatnia szansa!” – błagają w nagraniu w Internecie ranni żołnierze z rosyjskiego 1009 pułku.
Takie apele nie odnoszą jednak żadnego skutku, a próba ucieczki niemal zawsze kończy się tak samo: stojące z tyłu pododdziały „zaporowe” rozstrzeliwują rannych dezerterów, a często najpierw ich torturują, żeby nastraszyć pozostałych.
„Rosyjskie pododdziały Sztorm-Z i Sztorm-V to zwykłe armatnie mięso. Zmiana ministra obrony w Moskwie niczego tu nie zmieniła. Wróg nadal stosuje taktykę samobójczej ludzkiej fali” – ocenia dowództwo ukraińskiego zgrupowania „Chortyca”.
„Gdy padną ranni na polu walki, ich koledzy ich nie zabierają. Zostawiają nawet bez wody, żeby dogorywali. Jedni chcą się jak najszybciej poddać, ale część ma tak sprane mózgi, że nawet jak trafią do niewoli i dostają pierwszą pomoc, próbują detonować granaty. Mimo to ratujemy im życie, ryzykując własnym i tracimy siły, żeby ewakuować ich na tyły” – mówi jeden z żołnierzy „Chortycy”.
Ostatnio Rosjanie zaczęli też stosować nową taktykę: atakując nasze pozycje pędzą przed sobą naszych bezbronnych jeńców jako „żywe tarcze” – mówi ukraiński żołnierz ps. „Hunter”. „Byłem tego świadkiem. Po prostu czułem jak serce mi się na ten widok rozdziera. Przecież tego zabraniają wszelkie wojenne konwencje” – przyznaje kaemista Jurij.
Brytyjski wywiad ocenia, że w wyniku swoich „mięsnych szturmów” Rosjanie stracili w ciągu ostatnich dwóch miesięcy co najmniej 70 tys. żołnierzy. Minimum tysiąc zabitych dziennie to „zwykły standard”.
Nawet jeśli taka źle wyszkolona, fatalnie wyekwipowana i poraniona ludzka fala zajmie gdzieś kosztem ogromnych strat kilkaset metrów terenu, nie jest w stanie potem go utrzymać i cały ten wysiłek idzie na marne. To właśnie główny powód, dla którego majowa rosyjska ofensywa faktycznie stanęła w miejscu – oceniają wojskowi eksperci.
Czytaj także: Załamał się szturm naćpanych Rosjan pod Borową. „Szli z urwanymi rękami, pełzli bez nóg”.
KAS
3 komentarzy
Jarek
15 lipca 2024 o 13:05Czego jeszcze (usun. – obraźliwe) nie wymyślicie, Urban się przy was kryje, zapomnieliście podać że Rosjanie w pełni księżyca zmieniają się w wilkołaki
MałaMi
15 lipca 2024 o 15:36Jakoś nie mam na to żadnej wrażliwości.
Łukasz
18 lipca 2024 o 13:32MałaMi więc niestety, ale nie różnisz się od Rosjan którzy zezwalają na to bestialstwo.