Policja francuska i belgijska przeprowadziły 29 maja rewizje w biurach Parlamentu Europejskiego w Brukseli i Strasburgu oraz w domu pracownika PE Guillaume’a Pradoury.
Holenderski eurodeputowany Marcel de Graaff potwierdził fakt rewizji u swojego asystenta, ale odciął się od jego działalności na rzecz Rosji – podaje Euronews. „Nie mam żadnego związku z żadną rosyjską operacją dezinformacyjną. Mam po prostu własne poglądy i je głoszę” – zapewnił. To właśnie za głoszenie prorosyjskich oświadczeń na temat wojny na Ukrainie został w 2022 roku zmuszony do odejścia ze swojej macierzystej partii Tożsamość i Demokracja.
Z kolei Pradoura został w 2019 roku wykluczony z Frontu Narodowego Marine Le Pen za antysemityzm. Przez pewien czas pracował też jako asystent niemieckiego eurodeputowanego Maximiliana Kraha z AfD, który „jest uwikłany w śledztwo dotyczące szpiegostwa na rzecz Chin” – twierdzi Euronews.
Śledczy mówią, że mamy do czynienia z dużą rosyjską operacją agentów wpływu. Moskwa płaciła jakoby eurodeputowanym za rozpowszechnianie kremlowskiej propagandy w Brukseli, a Pradoura grał w tej operacji kluczową rolę. Belgijski prokurator ujawnił, że w grę wchodzi korupcja i „udział w organizacji przestępczej”.
Wiadomo, że śledztwo obejmuje też zarejestrowaną w Holandii kompanię informacyjną Voice of Europe, którą UE objęła na początku maja br. sankcjami za rosyjską propagandę. Firma twierdzi, że publikuje jedynie „nieobjęte cenzurą wiadomości z Europy i świata”.
MAB
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!