Dyktator podejrzewa, że jego własne resorty siłowe „zaczęły pod nim kopać”.
Insiderski kanał Białoruski Wywiad twierdzi, że o planowanym ćwiczeniu taktycznych sił jądrowych na Białorusi Aleksander Łukaszenka dowiedział się dopiero kiedy rano 8 maja przyleciał na spotkanie z Władimirem Putinem w Moskwie.
Jego służby poinformowały go kanałem rządowym, że „doszło do wycieku informacji o planie przeprowadzenia ćwiczeń użycia przez pododdziały białoruskie taktycznej broni jądrowej” pod dowództwem ministra obrony Rosji Siergieja Szojgu. Ujawnić miano jakoby „bardzo wrażliwe szczegóły” tych manewrów.
Kto to zrobił? O planach ćwiczenia wiedziało bardzo wąskie grono osób: oprócz Putina i obu ministrów obrony, tylko kilku najwyższych rangą oficerów Sztabów Generalnych i Rad Bezpieczeństwa Białorusi i Rosji.
Najwyraźniej „wyciek” niemile zaskoczył też samego Putina, który potem próbował publicznie się usprawiedliwiać, twierdząc przed kamerami, że „o te ćwiczenia prosił sam Łukaszenka”. W czasie obchodów w Moskwie widać też było, że Łukaszenka odłączył się od głównej grupy i o czymś dyskutował z Szojgu.
Według Białoruskiego Wywiadu, po powrocie do Mińska wściekły Łukaszenka natychmiast zwołał szefów Rady Bezpieczeństwa, Ministerstwa Obrony i KGB. Wkrótce potem zdymisjonował szefa białoruskiego Sztabu Generalnego Wiktora Gulewicza, gdyż nie był to pierwszy „wyciek” z podległych mu służb.
Odsunięto też od pełnienia obowiązków kilku innych oficerów i zarządzono śledztwo w Głównym Zarządzie Kontrwywiadu oraz w Kontrwywiadzie KGB, które tego wycieku nie udaremniły. W wyniku tego szefa kontrwywiadu dyscyplinarnie przesunięto na kierunek walki z korupcją. Trwają też kontrole w innych resortach siłowych.
MAB
1 komentarz
rafal
22 maja 2024 o 23:58Bzdura.