Dużo nie znaczy dobrze – rosyjskie dowództwo wyraźnie ma problem ze zrozumieniem tej banalnej prawdy.
W nocy na czwartek Rosjanie wystrzelili na Ukrainę 42 irańskie drony uderzeniowe Shahed z trzech kierunków: Bałakławy i Przylądka Czauda na Krymie oraz z Primorsko-Achtarska w Kraju Krasnodarskim, głównie w cele w Obwodzie Odeskim. Ukraińska obrona przeciwlotnicza zestrzeliła 41 maszyn – informuje dowództwo Sił Powietrznych w Kijowie.
Tak dużego odsetka strąconych dronów nie notowano od wielkiego ataku powietrznego na Kijów 24-25 listopada, gdy udało się zestrzelić 71 maszyn. Potwierdza to niską skuteczność Shahedów, którą Rosjanie próbują nadrobić masowością ich użycia. Jak widać – na razie z miernym skutkiem. Z drugiej strony ukraińska OP wyraźnie udoskonaliła metody ich niszczenia.
Nie da się tego jednak powiedzieć o rosyjskich pociskach S-300, których Rosja wystrzeliła tej nocy 6 w Obwód Mikołajowski i Chersoński. Brak komunikatu o strąceniach może wskazywać, że trafiły w cele lub przynajmniej w ich pobliżu.
Z drugiej strony, mimo nadejścia zimy, intensywność rosyjskich ataków rakietowych na ukraińską infrastrukturę energetyczną nadal jest niższa niż w tym samym czasie rok temu. Wtedy w wyniku rosyjskich trafień było już na Ukrainie kilka blackoutów i wyłączeń prądu w całym kraju.
Według analityków, powodem może być zarówno deficyt rakiet w rosyjskich arsenałach, jak i oszczędzanie ich na kilka zmasowanych i bardziej skutecznych ataków na ukraińskie elektrownie, aby za jednym uderzeniem zniszczyć cały system. Rosyjskie dowództwo widzi bowiem, że pojedyncze ataki nie przynoszą większych skutków, a wyrządzone szkody Ukraińcy szybko naprawiają.
ba / SP SZU
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!