Najnowszy rosyjski czołg czwartej generacji, czyli T-14 „Armata” podobno trafia właśnie na front wojny na Ukrainie, a nawet – jeśli wierzyć rządowej agencji TASS – zaliczył już debiut bojowy. Do tej pory „Armaty” mogliśmy oglądać głównie na wojskowych defiladach oraz w trakcie różnorodnych ćwiczeń.
Najnowocześniejszy rosyjski czołg T-14 „Armata” po raz pierwszy został zaprezentowany opinii publicznej na paradzie okazji Dnia Zwycięstwa w Moskwie w roku 2015 i debiut ten nie należał do udanych… Jeden z pojazdów bowiem odmówił posłuszeństwa i dopiero po nieudanej próbie jej odholowania, po kwadransie, udało się maszynie odjechać, korzystając z własnego napędu!
Ten marny wizerunkowo początek nie zmienia faktu, że jest to podobno jedna z najnowocześniejszych konstrukcji tego typu na świecie, która może pochwalić się całą gamą interesujących rozwiązań, w tym nawet… toaletą, którą zamontowano w opancerzonym przedziale dla trzyosobowej załogi pojazdu.
Pierwsze informacje o skierowaniu „Armat” do walki na Ukrainie pojawiły się w kwietniu br., gdy agencja TASS doniosła, że choć pojazdy na razie nie zostały wysłane do bezpośredniego starcia z ukraińskim wojskiem, to są używane jako samobieżna artyleria. To dość dziwne zastosowanie tak drogiego sprzętu wynikało zapewne z chęci przetestowania go w warunkach bojowych, ale chyba przede wszystkim z obawy przed utratą nowoczesnego pojazdu, którego rozwiązania techniczne na pewno chciałyby poznać państwa NATO.
W tej chwili, znów według agencji TASS, sytuacja miał się zmienić i kilka czołgów T-14 „Armata” miało już wziąć aktywny udział w walkach na południu Ukrainy, a następnie pojazdy zostały wycofane z pierwszej linii frontu. Jeśli zatem „Armaty” są już faktycznie używane w bezpośrednich walkach, to nie jest też wykluczone, że wcześniej czy później na Ukrainie dojdzie do starcia tych maszyn z zachodnimi czołgami.
48-tonowy T-14 uzbrojony jest w działo 125 mm zdolne do wystrzeliwania 12 pocisków na minutę o efektywnym zasięgu 12 km. Na wyposażeniu czołgu znajduje się także ciężki karabin maszynowy kalibru 12,7 mm oraz karabin maszynowy kalibru 7,62 mm. Na wieżyczce czołgu można zamontować również działko 30 mm zdolne do rażenia nisko latających celów. Co ciekawe wieża, jak i całe uzbrojenie „Armaty” jest w całości sterowana na odległość; załoga bowiem przebywa w specjalnym opancerzonym przedziale, z którego zdalnie kontroluje arsenał pojazdu.
Jeśli chodzi o obronne możliwości czołgu, to po bokach, na górze i z przodu posiada on podwójny pancerz reaktywny, z kolei o poprawne działanie wszystkich modułów maszyny dba specjalny system komputerowy. Wspiera on także załogę w czasie potyczek i potrafi m.in. automatycznie uruchamiać systemy defensywne pojazdu.
T-14 „Armata” korzysta także ze specjalnego radaru śledzącego pociski wystrzeliwane w kierunku pojazdu, dzięki czemu systemy obronne czołgu są w stanie przechwycić taki pocisk przed uderzeniem; system ten chroni czołg z każdej strony, nie licząc góry – pojazd jest zatem teoretycznie wrażliwa na atak z powietrza.
T-14 napędza silnik Diesla o mocy 1500 KM, który rozpędza pojazd nawet do 90 km/godz. Zasięg czołgu to 500 km.
RES na podst. TASS; Defence24
2 komentarzy
Adrian
24 lipca 2023 o 15:44Przy przeterminowanych racjach toaleta to podstawa….z d… nikt jeszcze nie wygral
Jagoda
25 lipca 2023 o 12:16Hitler też miał niejedną wunderwaffe, a jak skończył ?