Białoruski dyktator Aleksander Łukaszenka wprowadził od 1 lipca dla obywateli Polski bezwizowy tryb podróżowania na Białoruś. To taki niby ukłon „w celu utrzymania stosunków dobrosąsiedzkich”. Wcześniej przekonywał swoich rodaków, że w Polsce, podobnie jak na Litwie i Łotwie brakuje żywności, kaszy gryczanej, mąki i soli.
Jak czytamy w wyjaśnieniach białoruskiego Komitetu Pogranicznego obywatel Polski, aby wjechać na Białoruś powinien posiadać przy sobie jedynie paszport i ubezpieczenie zdrowotne, zaś podróżujący samochodem – Zieloną Kartę. Żadne zaświadczenia o szczepionkach, czy testy COVID-owe przy przekraczaniu granicy nie są potrzebne.
Wcześniej Białoruś wprowadziła ruch bezwizowydla obywateli Litwy i Łotwy.
Tymczasem Państwowy Komitet Pograniczny Republiki Białorusi poinformował, że do końca sierpnia z białoruskiego ruchu bezwizowego dla obywateli Litwy, Łotwy i Polski skorzystało 211 961 osób. Prawie dwie trzecie z nich: 135 422 to obywatele Litwy (średnio 11 155 tygodniowo). Kolejne 71 186 osób przybyło z Łotwy (średnio 3 746 tygodniowo).
Dla Litwinów i Łotyszy ruch bezwizowy obowiązuje od 15 kwietnia 2022 roku. Dla Polaków został wprowadzony 1 lipca, czyli obowiązuje tylko dwa miesiące. Jednak statystyki nie kłamią. Polacy nie są zbytnio zainteresowani kaszą i solą Łukaszenki i mają w głęboki, poważaniu białoruski ruch bezwizowy. Z zaproszenia Łukaszenki skorzystało tylko 5 353 osoby. W ciągu dwóch miesięcy. To średnio 669 osób tygodniowo. Jednym słowem tłumów na granicy nie było.
Z raportów publikowanyc przez Państwowy Komitet Graniczny wynika, że Polacy przyjeżdżają na Białoruś średnio 6,7 razy rzadziej w tygodniu niż Łotysze, i 12,2 razy rzadziej niż Litwini.
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!