Gospodarze rosyjskich politycznych talk-show zaczęli zapraszać gości, którzy realistycznie, a nawet pesymistycznie oceniają szanse powodzenia putinowskiej „operacji specjalnej”, która zamiast „marszu z piorunami do Kijowa” trwała trzy miesiące i nie ma końca.
Goście najbardziej chyba wpływowego propagandysty Kremla Dmitrija Sołowiowa też zachowują się w jego programie tak, jakby byli na skraju załamania nerwowego. Wykrzykują zrozpaczeni, że Putin jest słabo poinformowany, a armia rosyjska powinna wprowadzić „komisarzy”. On sam też sprawia wrażenie człowieka, który nie wierzy już w żadne zwycięstwo.
Ale co ważne, rosyjscy propagandyści przestali wreszcie kwestionować zdolności bojowe i motywacje ukraińskiego wojska i ochotników. Te fakty stały się tak oczywiste, że nawet propagandowe rosyjskie kanały telewizyjne muszą ostrożnie uznać ten fakt.
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!