Ołeksij Arestowicz, doradca szefa Kancelarii Prezydenta Ukrainy uważa, że stosunki białorusko-ukraińskie czeka świetlana przyszłość.
„Trudno sobie wyobrazić ludzi bliższych nas niż Białorusinów”, powiedział w rozmowie z „FeiginLIVE”
Arastowicz nakreślił obecną politykę wobec Białorusi, Białorusinów i obecnego reżimu na Białorusi, jako Realpolitik:
„Ponieważ dążymy do tego, co nazywamy Realpolitik w stosunku do Białorusi, a z jednej strony wyraźnie odróżniamy władze białoruskie i naród białoruski. Z drugiej strony rozumiemy, że władze białoruskie wykonują – tak zwaną w zachodniej politologii – „skuteczną kontrolę” nad siłami bezpieczeństwa, nad machiną państwową i tak dalej. Oznacza to, że np. korzystamy z ich usług jako pośredników – używanych – w negocjacjach. I doskonale rozumiemy, że odmówiliśmy Łukaszence prawa do reprezentowania swojego narodu, nie uznaliśmy go za wybranego prezydenta, nie uznaliśmy wyników wyborów. To jest realpolitik” – powiedział.
Według doradcy szefa Administracji Zełenskiego głównym zadaniem jest teraz zadbanie o to, by Białorusini nie zapamiętali „że przynajmniej jeden ukraiński żołnierz zastrzelił Białorusina, bo przywódcy krajów lub przywódcy w cudzysłowie przychodzą i odchodzą, a ludzie zostają”.
„To są nasi sąsiedzi. To jest prawdopodobnie najbliższy nam naród. A na pewno nie potrzebujemy w pamięci historycznej ukraińskich żołnierzy, którzy strzelali do Białorusinów. Zamierzamy budować długie i szczęśliwe relacje z Białorusinami. Dlatego otwarcie drugiego frontu, mimo zasadności jego otwarcia, bo z terytorium Białorusi toczą się przeciwko nam działania zbrojne, nie leży w naszych planach”, powiedział Arestowicz.
„Dlatego nie strzelamy, mając pełne prawo i wszystkie możliwości bojowe, aby wywrzeć wpływ, nie strzelamy. A nawiasem mówiąc, Białorusini płacą nam tę samą monetę – armia białoruska odmówiła w rzeczywistości udziału( w wojnie), sabotując operacje przeciwko Ukrainie. I jest to wzajemne”- powiedział doradca prezydenta Ukrainy.
„Nie potrzebujemy tego, ze względu na jednego towarzysza w Moskwie, aby wdać się w walkę ze sobą – nie tego potrzebujemy. W stosunku do Białorusi jest pewne stanowisko”.
Arestowicz przypomniał, że minister spraw zagranicznych Ukrainy Dmitrij Kuleba zaprosił Białorusinów do Trójkąta Lubelskiego, jako czwartego obok Polski i Litwy uczestnika tej inicjatywy;
„Są powody historyczne – od dawna żyliśmy w jednym państwie – Wielkim Księstwie Litewskim, Związku Radzieckim i tak dalej. Generalnie trudno wyobrazić sobie ludzi bliższych nam niż Białorusini”.
„I na pewno nie pójdziemy na to, chyba że będziemy do tego zmuszeni, a nie mam pojęcia, kiedy to może się zdarzyć. No chyba, że armia białoruska przekroczy granicę i otworzy bezpośrednio do nas ogień”– zapewnił.
oprac. ba za nashaniva.com
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!