Parlament Republiki Serbskiej w Bośni zagłosował za rozpoczęciem procedury wychodzenia ze struktur Bośni i Hercegowiny.
Na mocy porozumienia w Dayton zawartego pod patronatem USA w 1995 roku, kończącego krwawą wojnę w Bośni i Hercegowinie, utrzymano formalną jedność państwa przy bardzo dużym stopniu autonomii bośniackich Serbów i Chorwatów. Władze nad krajem na szczeblu centralnym (federalnym) sprawują rotacyjnie przedstawiciele głównych grup etnicznych w Bośni (Bośniacy (Muzułmanie), Serbowie i Chorwaci).
Gwarantem utrzymania systemu z Dayton były UE, USA, ONZ i NATO. Kilkanaście lat temu sytuacja ustabilizaowała się na tyle, że zakończyła się misja wojskowa NATO w Bośni i Hercegowinie.
Jednak w ostatnich latach bośniaccy Serbowie zaczęli coraz śmielej kwestionować status quo. Aż doszło do głosowania w parlamencie Republiki Serbskiej, gdzie stosunkiem głosów 49-3 parlamentarzyści poparli rozpoczęcie procedurę wycofania wycofania Republiki Serbskiej z bośniackiej armii, policji i innych służb, systemu podatkowego i sądowego.
Parlamentarzyści przyjęli też uchwałę wzywającą do przyjęcia nowej konstytucji Republiki Serbskiej i uznającej „wszelkie prawa narzucone” przez zagraniczne organizacje za „niekonstytucyjne”.
Deputowani miejscowej opozycji opuścili salę przed głosowaniem na znak protestu.
Wcześniej wieloletni lider bośniackich Serbów, Milorad Dodik (na zdjęciu z prezydentem Rosji Władimirem Putinem), wielokrotnie groził wycofaniem Serbów ze wspólnych bośniackich instytucji, Nazwał Bośnię i Hercegowinę jako państwo „eksperymentem społeczności międzynarodowej” i „niemożliwym, narzuconym krajem”. Sugerował od lat, że lepiej by było, gdyby Republika Serbska w Bośni stała się częścią Serbii.
Jego zdaniem Bośnia „idzie w kierunku, na który nie godziliśmy się podpisując porozumienie z Dayton”. Potępił wyroki sądu konstytucyjnego i innych federalnych sądów Bośni. Jak się wyraził, wywołują gniew Serbów. Jego zdaniem „krok po kroku kompetencje Republiki Serbskiej się zmieniają”.
Lider opozycji, Serbskiej Partii Demokratycznej, Mirko Sarović, oskarżył podczas debaty Dodika o prowadzenie Serbów w Bośni „katastrofalną” ścieżką, która może doprowadzić do wojny.
Obecny kryzys rozpoczął się latem, gdy przedstawiciel zachodnich organizacji do spraw Bośni, wprowadził serię praw zakazujących zaprzeczania ludobójstwu, zbrodniom wojennym i zbrodniom przeciwko ludzkości, do jakich doszło w tym kraju podczas wojny w latach 1992-95 (która kosztowała życie około ćwierć miliona ludzi) oraz gloryfikowania zbrodniarzy oskarżonych przed Międzynarodowym Trybunałem ONZ do spraw Zbrodni Wojennych w Byłej Jugosławii (w Hadze).
Według Dodika, masakra w Srebrenicy (oddziały bośniackich Serbów u schyłku wojny wymordowały po zdobyciu miasta około 8 tysięcy Bośniaków (Muzułmanów) – chłopców i mężczyzn powyżej 12 lat) nie miała miejsca.
Trybunał w Hadzie oraz Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości uznały zbrodnię w Srebrenicy za ludobójstwo.
Milorad Dodik 2 grudnia odwiedził Moskwę, gdzie między innymi spotkał się z prezydentem Rosji Władimirem Putinem. Media pisały, że rozmawiano o wspólnych projektach infrastrukturalnych i współpracy energetycznej. Zawarto porozumienia o dostawach gazu w dotyczasowej cenie.
Putin dał Serbom w Bośni tani gaz i ma wspierać ich w sporze z Zachodem (KOMENTARZ)
Dodik po spotkaniu w Moskwie chwalił rozeznanie Putina w sytuacji na Bałkanach.
Kilka dni wcześniej w Soczi z Putinem spotkał się z kolei prezydent Serbii Aleksanar Vuczić. „Zawarto porozumienie w sprawie warunków dostaw gazu w pierwszej połowie 2022 r., po wygaśnięciu z końcem grudnia obowiązującej od 2013 r. umowy długoterminowej. Uzgodniono utrzymanie korzystnej dla Belgradu formuły cenowej wynikającej z aktualnego kontraktu (100% powiązania z ceną ropy) i dwukrotne zwiększenie wolumenu dostaw. Według Vučicia przekłada się to na cenę surowca na poziomie 270 dolarów za 1000 m3. Strony podkreślają, że to formuła tymczasowa, a szczegóły kontraktu długoterminowego są wciąż negocjowane. Zapowiedziano też wizytę Putina w Serbii latem 2022 r.” – czytamy w relacji ze spotkania i analizie warszawskiego Ośrodka Studiów Wschodnich (więcej tutaj).
Obecne władze Serbii mają bardzo dobre relacje z Moskwą (a także Chinami), obóz rządzący wywodzi się w dużej mierze z szownistycznej Serbskiej Partii Radykalnej, która w czasie wojny w Bośni i Hercegowinie popierała plan stworzenia „wielkiej Serbii” i wysyłała swoje oddziały paramilitarne na tę wojnę, które oskarżane były o zbrodnie wojenne. Sam Vuczić zasiadał w latach 90. we władzach Serbskiej Partii Radykalnej.
Oficjalnie Serbska Partia Postępu Vuczicia odcięła się kilkanaście lat temu od tej przeszłości, popiera umowy z Dayton i chce wstąpić do UE. Współpracuje z Europejską Partią Ludową, największym ugrupowaniem w Parlamencie Europejskim, grupującym centroprawicowe partie w Europie.
Parę dni temu również Aleksander Łukaszenka powiedział, że rozmawia o Bałkanach, szczególnie Serbii, z prezydentem Rosji Władimirem Putinem „prawie za każdym razem”, gdy się spotykają. Jak się wyraził, Serbia zawsze była twierdzą Słowian na Bałkanach.
Słowa te padły podczas spotkania w Mińsku z serbskim parlamentarzystą Dragomirem Kariciem.
Oprac. MaH, rferl.org, osw.waw.pl
fot. kremlin.ru
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!