Objęte zachodnimi sankcjami białoruskie przedsiębiorstwo przemysłowe „Biełaruśkalij”, specjalizujące się w produkcji nawozów potasowych straszy niedoborem potasu na rynkach światowych, a w dłuższej perspektywie wzrostem światowych cen żywności.
Dzień po ogłoszeniu sankcji, służba prasowa Białoruskiej Spółki Potażowej wydała oświadczenie, w którym czytamy, że z racji tego, iż białoruski potas stanowi ponad 20% światowego eksportu, wprowadzone sankcje doprowadzą do deficytu chlorku potasu na światowym rynku. Spółka wskazuje, że jest on potrzebny do produkcji nawozów.
„Zabraknie nawozów, ceny zaczną rosnąć – a w efekcie żywność będzie droższa”.
Serwis prasowy Biełaruśkalij zauważył również, że na rynku już teraz brakuje potasu. I zgodnie z prognozą Międzynarodowego Stowarzyszenia Nawozów Mineralnych taka sytuacja potrwa do 2050 roku.
„W tym roku wszyscy producenci pracują na pełnych obrotach i nadal nie mogą zaspokoić istniejącego zapotrzebowania na potas na świecie” – poinformował serwis prasowy firmy.
Euroradio zwraca uwagę, że po wyeliminowaniu potasowego giganta, największa na świecie fabryka nawozów, kanadyjska „Nutrien Ltd” już zdecydowała o zwiększeniu produkcji.
Portal zw.lt cytuje szefa MSZ Litwy Gabrieliusa Landsbergisa, który zapowiedział, że sankcje będą wprowadzane stopniowo. Krok za krokiem będą dodawane nowe grupy towarów, których eksport będzie ograniczony. Białoruś eksportuje nawozy przez litewski port w Kłajpedzie korzystając z usług miejscowych kolei i terminalu, co oznacza straty dla Wilna.
Minister zwraca przy tym uwagę, że sankcje obciążają też Rosję.
– Drugi aspekt sankcji polega na tym, że straty białoruskiego reżimu ktoś musi zrekompensować, a może to zrobić tylko Rosja. W ten sposób wprowadzając sankcje, UE i Litwa obciążają nimi też Rosję, która może wesprzeć Białoruś – dodał.
oprac. ba za zw.lt/euroradio.fm
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!