Na Białorusi zostaną wprowadzone przepisy pozwalające pracodawcom na zwalnianie pracowników, którzy „wzywają do strajków niezwiązanych ze sporami pracowniczymi” – poinformował w niedzielę zastępca sekretarza Rady Bezpieczeństwa Aleksander Rachmanow.
Rachmanow zauważył, że usankcjonowane zwolnienia to kwestia najbliższych dni, bo jak stwierdził, „dziś tego typu zachowania, niezwiązane ze sporami pracowniczymi, są na Białorusi dość powszechne” – pisze TASS .
„Przewidzieliśmy i zaproponowaliśmy dodatkowe przepisy pozwalające na rozwiązanie umowy z inicjatywy pracodawcy z ludźmi, którzy są zaangażowani w tak destrukcyjne działania” – powiedział w wywiadzie dla telewizji Białoruś-1.
Rachmanow konstatował, że „temat tak zwanych nielegalnych strajków” jest dziś dość rozpowszechniony.
„W przypadku wydarzeń z drugiej połowy 2020 roku o żadnym sporze zbiorowym nie było mowy” – powiedział.
„Podjęto kroki, aby wstrząsnąć kolektywami, zawiesić lub nawet zatrzymać pracę przedsiębiorstw. I jak pokazała przyszłość, usiłowano podzielić rynki, w tym zagraniczne, na których jest popyt na produkty naszych przedsiębiorstw – powiedział zastępca sekretarza RB.
Wydaje się, że prokuratorom zaczyna brakować wyobraźni, albo przy takiej masowości spraw, po prostu czasu nie starcza. Od lat wszakże Białorusinów wyrzucano z pracy „za politykę”, choć oczywiście pretekst do zwolnienia zawsze był inny, ale praktyka pokazywała, że w myśl słynnej maksymy z czasów stalinowskich, dajcie mi człowieka, a paragraf się znajdzie – białoruski system represji działał bardzo skutecznie.
oprac. ba/nn.by
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!