Tragikomiczną historię, która miała miejsce w niedzielę 15 listopada w rejonie stacji metra Puszkinskaja w Mińsku opowiedziała internetowej gazecie Nasza Niwa nauczycielka Tatiana. Kobieta wraz z grupą nieznanych sobie ludzi uciekała przed milicją, gdy ta rozpędzała demonstrantów.
Przerażeni ludzie zapukali do jednego z mieszkań, w którym odbywało się skromne wesele…
„Szliśmy z przyjacielem po Puszkińskiej, zaczęło się rozpędzanie. Jak tylko wyszliśmy na prospekt, gnali nas z powrotem. W jednym z tych momentów z sąsiedniego domu wyszła dziewczyna, była „po domowemu”, z mokrą głową, powiedziała, że bardzo się denerwuje tym co się dzieje i zaproponowała, że gdyby cokolwiek miało się zdarzyć, to ona zaprasza do środka.
Tatiana mówi, że nie skorzystali z zaproszenia, ale kiedy OMON rzucił się na ludzi z pałkami, zaczęli uciekać.
„No i wpadliśmy do tej klatki, tuż za sobą mieliśmy milicję. Wpuścili nas do jakiegoś mieszkania, weszło nas około 15 osób, a OMON był już przy wejściu na klatkę. Słyszeliśmy, jak pałkami walą w drzwi”, opowiada kobieta. – Na początku siedzieliśmy na podłodze cicho jak myszy. W mieszkaniu były trzy starsze osoby i dwie młode pary. Zaproponowali nam szampana. Zdziwiliśmy się, ale okazało się, że trafiliśmy na drugi dzień ślubu, no i gospodarze świętowali. Wypiliśmy z młodymi, życzyliśmy im wszystkiego najlepszego w nowym, wolnym kraju. Ale przez prawie cały czas, który tam spędziliśmy, oczywiście rozmawialiśmy o tym, co działo się na ulicy i na placu Zmian, oglądaliśmy wideo. Potem, kiedy już mieliśmy pewność, że milicja odstąpiła z placu, wyszliśmy”- powiedziała Tatiana.
Pani Tatiana i jej towarzysze mieli dużo szczęścia, bo jak się okazało później, milicyjna obława na ukrywających się w blokach otaczających Plac Zmian trwała do poniedziałkowego świtu.
oprac. na na podst. nashaniva.by
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!