Denis Kuzniecow zmarł w karetce, podczas transportu. Przed utratą przytomności kilka dni temu zdążył jeszcze powiedzieć lekarzom, że pobili go milicjanci.
Mężczyzna trafił do szpitala 29 września z licznymi obrażeniami. Stwierdzono m.in. pęknięcia kości czaszki, liczne krwiaki, otwarty uraz czaszkowo-mózgowy o umiarkowanym stopniu, złamania żeber, złamania prawego biodra i inne urazy. Leczony na oddziale intensywnej terapii mężczyzna aż do śmierci był nieprzytomny.
-Wczoraj była trzecia operacja. Podłączony był do aparatu, w ciężkim stanie. Lekarze nie mieli żadnych rokowań. Był niekonfliktowym człowiekiem. Nie możemy zrozumieć, jak znalazł się na Orkestina (areszt śledczy w Mińsku – red.). Nie znamy okoliczności. Poszedł do pracy, powiedział że wróci następnego dnia. Pracował na różne zlecenia, oficjalnie nie był zarejestrowany – powiedział w rozmowie z Biełsatem żona zmarłego. Dodała, że jej zdaniem nie chodził na protesty, żył swoim życiem.
-Zwykle mąż wyjeżdża do pracy na kilka dni. Wiedzieliśmy, że go nie będzie. Ale nawet do głowy nam nie przyszło, co może mu się przytrafić. Dopiero co zadzwonili do nas ze szpitala. Nie wiemy, jak i kto go bił. W szpitalu powiedzieli nam, że udało mu się powiedzieć lekarzom, że pobili go milicjanci – powiedziała żona ofiary.
Brat Denisa Kuzniecowa, Paweł Kuzniecow, powiedział że nie wie, czy krewny brał udział w protestach i jak znalazł się w areszcie śledczym. Lekarze powiedzieli mu jedynie, że podczas wezwania pracownicy MSW oznajmili, że mężczyzna jakoby spadł z drugiego poziomu pryczy.
Oprac. MaH, charter97.org
Zdjęcie Denisa Kuzniecowa z prywatnego archiwum rodziny, za Euroradio.fm
2 komentarzy
Radecki20
4 października 2020 o 02:09Hańba tym zwierzętom z OMONu. Oby poniesili konsekwencje swoich czynów.
Andrew
4 października 2020 o 12:32Ciekawe co by było gdyby rozjuszony tłum tak samo w odwecie skopał na śmierć dzieci dyktatora ? Potem wydano oświadczenie że same kładły sie na ziemię łapały za buty i uderzały się w głowę. Nie widzę innej równo anty sensowej pseudo logiki.