Wieczorem 13 sierpnia mieszkańcy Żodzina wyszli na ulice miasta. Tłum stanowczo domaga się zakończenia polowania sił bezpieczeństwa na demonstrantów, uwolnienia zatrzymanych i przeprowadzenia nowych wyborów – relacjonuje Biełsat.
Mieszkańcy Żodzina zmusili do rozmowy szefa Gorispałkomu (miejskiego komitetu wykonawczego) Dmitrija Zabłockiego. Pojawił się.
Od uczestniczącego w wiecu lekarza pogotowia usłyszał, że w miejskim szpitalu po pobiciu przez siły bezpieczeństwa zmarł młody mężczyzna. Zabłocki nazwał to „kłamstwem”, ale obiecał pójść do szpitala i obejrzeć pobitych.
Po spotkaniu ludzie przeszli przez centrum miasta. W akcji wzięło udział około 700 osób. Mijając milicjantów drogowych, którzy zablokowali ulicę, tłum krzyczał: „Służ i chroń”. Domagali się usunięcia z miasta OMON-u i sformowania ochotniczego oddziału składającego się z mieszkańców zamiast milicji.
Przewodniczący komitetu wykonawczego miasta twierdzi, że w mieście nie ma OMON-u, a jedynie oddziały wewnętrzne strzegące aresztu. Według niego, dziś wypuszczono z niego 500 osób.
Mieszkańcy Żodzina domagają się od Zabłockiego umożliwienia im codziennego gromadzenia się w centrum miasta, aż do czasu ogłoszenia wyników wyborów i obietnicy, że nie zostaną za to aresztowani. Szef miejscowych władz odparł im na to, że wykonują czyjeś „instrukcje”. Czyje? Nie powiedział.
Później próbował wmówić tłumowi, że pobity na wiecu przez służby bezpieczeństwa mężczyzna „według wstępnych informacji był podejrzany o popełnienie przestępstwa, a podczas zatrzymania stawiał opór”.
O dziwi na takie dictum ludzie nie odpowiedzieli agresją, zapytali go tylko, czy: „jeśli mieszkańcy miasta poproszą cię żebyś odszedł, odejdziesz”. Na to nie odpowiedział, po prostu odszedł.
Kresy24.pl za belsat.eu
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!