Poloników jest tu bardzo dużo. Wysiłek kijowskich Polaków, aby je ocalić od zapomnienia jest godzien najwyższej pochwały i wsparcia z Kraju – pisze Robert Czyżewski, historyk i dyrektor Instytutu Polskiego w Kijowie.
Wstyd się przyznać, ale na Cmentarzu Bajkowa byłem pierwszy raz. Obiecywałem to sobie wielokrotnie wcześniej, ale zawsze, podczas pobytów w Kijowie było coś „ważniejszego”. Postanowiłem rozpocząć nadrabianie zaległości.
Trudno komuś z Polski krótko wytłumaczyć specyfikę tej nekropoli, ale spróbuję.
Jako warszawiak porównałbym go z Powązkami (ale mógłbym też z Rakowickim, z Łyczakowem, albo Rossą). Jakie są różnice? Jest większy i położony na pagórkowatym terenie (trochę jak lwowski Łyczaków).
Cmentarz ma części dla różnych wyznań, ale jest to niekonsekwentne. Na historyczne podziały masowo nakładają się pochówki z czasów sowieckich i współczesne.
Nad wszystkim dominuje zadziwiająco bujna roślinność nadająca cmentarzowi ów „bajkowy” charakter, mylący nas w źródłosłowie nazwy.
Poloników jest tu bardzo dużo. Wysiłek kijowskich Polaków, aby je ocalić od zapomnienia jest godzien najwyższej pochwały i wsparcia z Kraju. Mam jednak wrażenie, że i tak nie jesteśmy w stanie zachować większości – nawet zakładając zwielokrotnienie sił i środków. Kiedyś polska wspólnota w Kijowie była jedną z najliczniejszych, dziś stanowi kroplę w ogromnym mieście. Sowiecki terror i migracje zrobiły swoje…
Grobowce – niekiedy wspanialsze niż znane mi z innych naszych cmentarzy – niszczeją nieodwracalnie. Na pewno troska o nie to jedno z zadań, jakie mógłbym sobie stawiać… Jednak, co tu zrobić?
Pozytywnie zaskoczyło mnie upamiętnienie naszych żołnierzy którzy polegli tu w 1920 roku. Zważywszy ogólną sytuację na cmentarzu jest całkiem nieźle.
To dobrze, że znalazłem już „swoje” miejsce na 1 listopada 2020 roku.
Robert Czyżewski
Tekst pochodzi z konta Autora na Facebooku
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!