Były kandydat na prezydenta Białorusi Aleksander Milinkiewicz uważa, że pandemia koronawirusa radykalnie zmieni świat, i stanowi swego rodzaju szansę dla Białorusi. W wywiadzie dla Radia Svaboda polityk mówi o tym, jakie zmiany czekają Białoruś, i dzielił się przemyśleniami na temat wyborów prezydenckich, które odbędą się 9 sierpnia.
„Jestem przekonany, że zmiany będą bardzo poważne i głębokie. Pojawi się nowa rzeczywistość. Świat będzie inny. Ludzie będą żądać gwarancji bezpieczeństwa i dochodów, a jeśli politycy tych oczekiwań nie spełnią, nastąpi rewolucja. Musi nastąpić redystrybucja dóbr na rzecz biednych – mówi w rozmowie z Dmitrijem Hurniewiczem były kandydat na prezydenta Białorusi (2006) Aleksander Milinkiewicz. Jego zdaniem nastąpi koniec kapitalizmu w znanej nam dziś formie.
Milinkiewicz przestrzega, że jeśli system nie ulegnie zmianom, następny wirus, biologiczny albo cyfrowy może nas wszystkich wykończyć.
Pytany co pozostawi po sobie pandemia na Białorusi, polityk przewiduje tylko dwie możliwości;
„Na Białorusi widzę dwa możliwe sposoby. Pierwsza to demokratyzacja, nowe myślenie, nowe wartości i priorytety, partnerstwo między państwem a społeczeństwem. Druga – utrzymanie tej obowiązującej dziś gry w „pana i chama”, tylko jeszcze intensywniej. Ale to droga do „trzeciego świata” – mówi Milinkiewicz i apeluje, by wykorzystać tę okazję; „bo jeśli nie zorientujemy się, w którą stronę zmierza cywilizowany świat, możemy za nim już nie nadążyć”.
Kolejną kwestią, do której odniósł się polityk były nadchodzące wybory prezydenckie. Zdaniem Milinkiewicza, kampania prezydencka będzie wyścigiem, w którym białoruska władza zmierzy się z siłami Kremla. Przy okazji wyraża ubolewanie nad kondycją społeczeństwa obywatelskiego w kraju;
„Nigdy nie myślałem, że społeczność demokratyczna, partie polityczne i sektor publiczny będą wyglądać tak słabo w tych wyborach, że ich głos po prostu nie zostanie usłyszany. Bardzo źle. Główna gra odbędzie się między rządem, który chce zachować władzę (…), a Rosją, która będzie próbowała wzmocnić kontrolę nad Białorusią. Niektórzy już się śmieją i mówią: „już nas zmęczyliście tymi rozmowami o aneksji. Ale to jest absolutnie rzeczywiste. Jest już Gruzja, jest Ukraina, jest aneksja i wojna. Imperium Rosyjskie to nie tylko imperium w nazwie, ono samo to deklaruje i wyznaje odpowiednią ideologię. Ale jest oczywiste: że jeśli imperium nie przejmie następnego terytorium, po prostu zginie. A Putin ginąć nie zamierza”.
Aleksander Milinkiewicz zwraca uwagę, że Rosja bardzo umiejętnie korzysta z kryzysów i słabości opozycji demokratycznej i maksymalizuje swoje wpływy na Białorusi.
„Kryzys władzy, nawet w moich rodzinnych Bersztach, co jest dla mnie szczególnym szokiem, już prowadzi do tego, że ludzie mówią: „Może to prawda, skoro władza nie jest w stanie niczego dokonać, może lepiej oddać się Rosji?”. Mam dreszcze na całym ciele jak to słyszę. Ludzie formułują takie rzeczy z desperacji. Największe niebezpieczeństwo polega na tym, że społeczeństwo wpadnie na pomysł, że jeśli nie Łukaszenka, to Putin. To będą wybory między rządem a Rosją”.
Aleksander Milinkiewicz komentuje dwa nazwiska, które pojawiły się na białoruskiej scenie politycznej w kontekście wyborów prezydenckich. Chodzi o Wiktara Babaryka, który przez 20 lat kierował Biełgazprombankiem – własnością rosyjskiego Gazpromu. Babaryka jest zwolennikiem reform i nowoczesności ale również mający dobre układy w Moskwie. Drugi to były prezes Parku Zaawansowanych Technologii Walery Cepkało, obecnie będący przedsiębiorcą. Część białoruskich komentatorów jest zdania, że są to „sparing partnerzy” Łukaszenki, wysunięci przez władze.
Aleksandr Milinkiewicz przyznaje, że kandydatury te mogą się wydać interesujące dla społeczeństwa zmęczonego starymi twarzami władzy i opozycji. Problem polega jednak na tym, że żaden z nich nie przedstawił swojej wizji Białorusi, programu wyborczego. Deklarują, że nie będą kontynuatorami polityki Łukaszenki, naprawią jego błędy, itp.
„A ja nie mam pojęcia, jaką Białoruś chce zbudować Cepkało. Nie wiem, jaka jest Białoruś Babaryki. Ludzie często zadają pytanie – czy ich kandydatury pochodzą od rządu, czy (działają) na własną rękę. Ale jest też inna opcja – a może wystawiła ich Rosja? Nie cierpię z powodu teorii spiskowych i szpiegomanii, chcę tylko wiedzieć, co się stanie z Białorusią, gdy pojawią się nowi, choć sławni ludzie. Na razie twierdzą, że programów nie mogą ogłosić. Ja również uczestniczyłem w różnych kampaniach politycznych, ale o podstawowych zasadach zawsze mówiono głośno. Zasady są bardzo ważne. Kiedy słyszę od Babaryki żartobliwą odpowiedź na pytanie „Czyj jest Krym”, czuję ogromny niepokój. Dla mnie powód jest bardzo prosty – chce zadowolić Moskwę. (…) Nasza niezależność jest zagrożona, dlatego tak ważne jest udzielanie konkretnych odpowiedzi, aby ludzie rozumieli, co się dzieje (…)”.
oprac. ba na podst. svaboda.org
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!