Dla Polaków kolejne rocznice zakończenia II wojny światowej to okazja do refleksji nad własną historią. Pokonana została III Rzesza, ale zostaliśmy wyzwoleni tylko od jednego okupanta. Dramat tych ziem, na których mieszkamy, ludzi którzy musieli żyć w tych czasach, doświadczać represji, trwał nadal – mówi w rozmowie z Iloną Lewandowską z portalu zw.lt historyk z Uniwersytetu Wileńskiego Tomasz Bożerocki.
W tym roku minęło 75 lat od zakończenia II wojny światowej. Co ta rocznica oznacza dla Wileńszczyny?
To rocznica, która nie należy do łatwych. Mówiąc o zakończeniu II wojny światowej bardzo często spieramy się o datę, o to kiedy należy świętować. Z całym światem zachodnim, 8 maja, czy 9 z Rosją? Dla mnie najbardziej odpowiednią datą jest 7 maja, a więc rocznica podpisania w 1945 w Reims aktu bezwarunkowej kapitulacji III Rzeszy. Postanowienia tego aktu weszły w życie 8 maja 1945 wieczorem, czyli już 9 czasu moskiewskiego. Zakończyło to działania wojenne w Europie, ale nie zakończyło wojny na terenach, które znalazły się pod okupacją sowiecką, w tym na Wileńszczyźnie. Tu nie było ani wyzwolenia, ani pokoju. Według mnie nie jest to jednak wcale problem daty, ale przede wszystkim tego, czy w ogóle mamy powód do świętowania. Dla Polaków kolejne rocznice zakończenia II wojny światowej to nie jest powód do wiwatów i parad. To okazja do refleksji nad naszą historią. Pokonana została III Rzesza, ale zostaliśmy wyzwoleni tylko od jednego okupanta. Dramat tych ziem, na których mieszkamy, ludzi którzy musieli żyć w tych czasach, doświadczać represji, trwał nadal.
9 maja jest niewątpliwie bardzo ważnym świętem dla Rosji…
Tak. Ale warto pamiętać, że nie zawsze miał on takie znaczenie. Uroczyste obchody, wielkie parady, to dopiero okres, gdy do władzy doszedł Leonid Breżniew. Budowanie na micie Wielkiej Wojny Ojczyźnianej było m.in. sposobem na rehabilitacje okresu rządów Stalina, którego zbrodnie ujawnił Chruszczow. Warto jednak podkreślić, że tak Związek Sowiecki, jak obecnie Rosja, świętują zakończenie wojny, jednak nie przypominają o jej początku i współodpowiedzialności za jej wybuch. Związek Sowiecki, wbrew temu, co głosiła najpierw sowiecka, a obecnie rosyjska propaganda, nie rozpoczął wojny z najeźdźcą w 1941 r. Rozpoczął ją dużo wcześniej, jako agresor w 1939 r. Najpierw był akt Ribbentrop-Mołotow, a następnie agresja na Polskę, później również Finlandię. Zanim zaczęła się tzw. Wielka Wojna Ojczyźniana, doszło do mordu na polskich oficerach w Katyniu. Związek Sowiecki był wówczas agresorem, tak samo, jak był agresorem po 1944 r. na Wileńszczyźnie, która znalazła się pod jego wpływem. Potwierdzają to nie tylko podręczniki, ale także nasze rodzinne historie. Mój pradziadek został aresztowany w styczniu 1945 r., a w marcu zesłany do obozu filtracyjnego NKWD w Kaliningradzie. Gdyby Armia Czerwona przynosiła wolność, czy tak by się stało?
Dlaczego więc nie brakuje osób, które 9 maja świętują Dzień Zwycięstwa także na Litwie?
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!