We wtorek rozpoczęło się na Białorusi przedterminowe głosowanie w wyborach parlamentarnych. W niedzielę 17 listopada odbędzie się glosowanie zasadnicze, tego dnia proces wyborczy się zakończy, ale wynikami głosowania nikt się u naszych sąsiadów nie ekscytuje bo już dziś wiadomo jaki będzie ich rezultat.
Wybory do niższej izby parlamentu RB, Izby Reprezentantów rozpoczęte. Spośród 523 kandydatów Białorusini „wybiorą” 110 deputowanych. Proces wyborczy na Białorusi toczy się według doskonale znanego od lat scenariusza, czyli niedopuszczenie pod różnymi pretekstami kandydatów opozycji, a na ostatniej prostej uruchomienie procesu głosowania przedterminowego, podczas którego dochodzi do największej liczby fałszerstw.
Już w przeddzień i pierwszego dnia głosowania przedterminowego, w sieci zaczęły pojawiać się doniesienia od studentów różnych uczelni kraju, w których piszą, że metodą kija lub marchewki wymusza się na nich pójście do urn i głosowanie przed terminem.
Pod groźbą skreślenia z listy studentów lub eksmisji z akademików, albo niezaliczenia sesji białoruscy studenci dosłownie pędzeni są na przedterminowe głosowanie. Co więcej, jeśli student potwierdzi swój udział w głosowaniu przedterminowym, uczelnia może mu przyznać dzień wolny od zajęć. I tak dzieje się od lat.
Jest to dowód na to, że białoruski reżim frekwencję stawia ponad wszystko. Samodzielnie myślącej przyszłej kadrze specjalistów łamie się kark już na etapie nauki.
Władze „zachęcają” nie tylko studentów, tradycją stały się już wyprawy do lokalu wyborczego całych kolektywów robotniczych, pracowników dużych i tych mniejszych przedsiębiorstw państwowych, całych plutonów z jednostek wojskowych..
Głosowanie przedterminowe, choć od lat krytykowane przez Biuro Instytucji Demokratycznych i Praw Człowieka (ODIHR) OBWE i białoruską opozycję, nadal pozostaje ważnym narzędziem w w rękach systemu władzy. Niepokój budzi brak możliwości obserwowania procesu głosowania. Opozycja alarmuje, że newralgicznym momentem jest noc, kiedy przy urnach pozostają jedynie pozostający na usługach władzy milicjanci, to wówczas dochodzi do dorzucania głosów do urn.
Niezależne organizacje praw człowieka przypominają, że udział w wyborach jest dobrowolny, co zapewnia art.65 konstytucji RB. Przypominają też, że przymus – czy to fizyczny czy psychologiczny – jest karalny. Zachęcają, by przeciwstawiać się tej sprawnie funkcjonującej machinie i zgłaszać przypadki łamania prawa.
oprac.ba
1 komentarz
Marcin
13 listopada 2019 o 14:10Bialorus stosuje po prostu europejskie standardy.
Jakos nikt nie widzi nic dziwnego w powtorzonym referendum w 2009 roku w Irlandii w sprawie Traktatu Lizbonskiego, albo w niewywiazywaniu sie rzadu brytyjskiego z wynikow referendum w sprawie brexitu.
Szkoci tez chca powtorzyc referendum niepodleglosciowe, bo rzadzacym nie pasuja wyniki.
W Barcelonie balagan, bo 90% ludzi chce odlaczenia od Hiszpanii, ale wszyscy ich ignoruja.
Powtorzone glosowanie prezydenckie w Austrii w 2016 roku tez nikogo nie rusza.
Ale to na Bialorusi jest problem …