Udział Ukrainy w domniemanej ingerencji w amerykańskie wybory prezydenckie w 2016 roku może być z rosyjską inspiracją. Na to wskazują wyniki śledztwa specjalnego prokuratora Roberta Mullera, którego materiały zostały niedawno opublikowane. Historię relacjonuje gazeta „The Washington Post”.
Materiały wskazują na to, że teorię spiskową przeciwko Ukrainie promowali dwaj współpracownicy Donalda Trumpa, którzy mają podejrzane kontakty z Rosją. Mowa o Paulu Manaforcie i Michaelu Flynnie. Kluczową postacią w tej historii jest też współpracownik Manaforta, Konstantin Kilimnik. Owa trójka próbowała przekonać Trumpa, że w sprawie manipulacji przy wyborach prezydenckich w USA w 2016 roku władze Ukrainy zrobiły to, o co oskarżana jest Rosja. Uwaga, to teza „The Washington Post”.
Według gazety, zmanipulowany Trump oraz jego osobisty prawnik Rudolf Giuliani, starali się zmusić władze ukraińskie do wznowienia śledztwa wobec Joe Bidena – demokratycznego rywala w zbliżających się wyborach prezydenckich w USA. Trump i jego ekipa sięgnęli w tej sprawie nawet po ordynarny w tym kontekście szantaż, a mianowicie zablokowanie pomocy wojskowej dla Ukrainy o wartości setek milionów dolarów, a także wymuszanie na Wołodymyrze Zełenskim uległości w zamian za spotkanie z Trumpem.
„The Washington Post” zwraca uwagę, że ci trzej ancymoni są niewątpliwie związani z Rosją . Dwóch z nich, a mianowicie Manafort i Flynn, to już osądzeni przez amerykański wymiar sprawiedliwości przestępcy polityczni. Natomiast Kilimnik, to kombinator polityczny, który przebywa pod sankcją oskarżonego. Wobec Trumpa została wszczęta procedura impeachmentu.
Były członek sztabu wyborczego Trumpa Rick Gates powiedział śledczym [z zespołu Mullera – red.], że owe trio sączyło amerykańskiemu prezydentowi teorię spiskową. Według ustaleń prokuratora śledczego Roberta Mullera, Gates powiedział, że „Flynn zdecydowanie nalegał, aby Rosja nie została wplątana w hakowanie [amerykańskich wyborów prezydenckich – red.]”. [Gates] Powiedział Trumpowi, że amerykański wywiad „nie był w stanie wyjaśnić tej sprawy”. Z kolei, Manafort powiedział, że atak hakerów na serwer pocztowy Partii Demokratycznej został „najprawdopodobniej przeprowadzony przez Ukraińców, a nie Rosjan”.
Gates powiedział, że Manafort „powtórzył” tę teorię za Kilimnikiem, który powiedział również, że atak mógł zostać przeprowadzony przez „rosyjskich agentów na Ukrainie”. Dochodzenie Muellera ujawniło, że Kilimnik, który był wspólnikiem biznesowo-politycznym Manaforta na Ukrainie, przez cały utrzymywał kontakt z rosyjskim wywiadem. W tej sprawie zostały mu postawione zarzuty, mimo że obecnie przebywa poza USA i nie jest jeszcze możliwe postawienie go przed sądem.
Co ciekawe, Kilimnik to nie jedyna osoba z otoczenia Trumpa, która ma podejrzane związki z Rosją. Ustalono, że również Paul Manafort, od ponad dekady, jest biznesowo związany jest Rosją. Od prorosyjskiej partii na Ukrainie otrzymał 13 mln dolarów. „The New York Times” w lipcu 2017 roku ujawnił, że Manafort był winien 17 mln dolarów prorosyjskim oligarchom na Ukrainie. On i Gates współpracowali z rosyjskim oligarchą Olegiem Deripaską, który pozwał ich i zażądał zwrotu 19 mln dolarów. Są dowody, że w 2006 roku Manafort zawarł z Deripaską bliżej nieokreślony kontrakt na 10 mln dolarów rocznie. Za te pieniądze Amerykanin miał wypracować coś, co „dobrze przysłuży się władzy Putina”. Inne dowody sugerują, że Manafort pożyczył od Deripaski 10 mln dolarów. W tym kontekście można powiedzieć, że to jawny zdrajca, który za czasów senatora Josepha McCarthy`ego skończyłby na krześle elektrycznym, a za prezydentury Ronalda Reagana zostałby skazany na długoletnie więzienie.
W wypadku Flynna sprawa przedstawia nieco łagodniej. Prawda, przeciw niemu świadczy szereg prorosyjskich przedsięwzięć. W 2013 r., jako szef wywiadu wojskowego w administracji Baracka Obamy, został pierwszym amerykańskim urzędnikiem, który odwiedził siedzibę Głównego Zarządu Wywiadu Federacji Rosyjskiej. Następnie chciał zaprosić rosyjskich oficerów wywiadu do Stanów Zjednoczonych i nie zmienił tego zdania nawet po aneksji Krymu przez Rosję. Krótko przed zakończeniem pracy w administracji Obamy, w 2015 roku, uczestniczył z Władimirem Putinem na programie rosyjskiej propagandowej telewizji Russia Today. Za ten występ otrzymał 45 tys. dolarów. Niedługo potem Rosjanie zapłacili mu 23 tys. dolarów za bliżej niesprecyzowany kontrakt. Najpewniej chodziło o kolejną łapówkę.
W 2017 r. Flynn był krótko doradcą Trumpa ds. bezpieczeństwa narodowego. Okłamał wtedy wiceprezydenta Mike`a Pence`a i śledczych w sprawie rozmowy z rosyjskim ambasadorem Siergiejem Kisliakiem, twierdząc, że nie rozmawiał o sankcjach USA wobec Rosji podczas transformacji. To wystarczyło prokuratorowi generalnemu USA Sally`emy Yatesowi, aby orzec, że Flynn jest podatny na rosyjski szantaż. Sprawa skończyła się oskarżeniem Flynna o składanie fałszywych zeznać podczas śledztwa.
Z powyższego wynika, że wpływ na podejmowane przez Trumpa decyzje w sprawie Ukrainy miało trzech lobbystów-doradców, z których co najmniej jeden jest rosyjskim agentem wpływu. To ich manipulacje, co do roli Ukrainy w rzekomej ingerencji w wybory prezydenckie w USA w 2016 roku, wpłynęły na jego politykę w stosunku do Rosji i Ukrainy. Do wyjaśnienia pozostaje jego zdolność krytycznej oceny rzeczywistości.
Opr. TB, https://www.washingtonpost.com/
fot. https://topwar.ru/
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!