Według większości głównych dzienników amerykańskich, opublikowany wczoraj zapis rozmowy Donalda Trumpa z Wołodymyrem Zełenskim z 25 lipca wystarcza do wszczęcia wobec prezydenta USA procedury impeachmentu.
Redakcja „Washington Post” uważa, że Trump wywarł presję na Zełenskiego, domagając się, aby wsparł prezydenckiego doradcę i prawnika Rudolpha Giulianiego oraz Prokuratora Generalnego USA w śledztwie przeciwko jego przeciwnikowi politycznemu w zbliżających się wyborach prezydenckich – Joe Bidenowi. Gazeta podkreśla, że Trump naciskał w tej sprawie po tym, kiedy przypomniał Zełenskiemu o poparciu USA dla Ukrainy. To mogło brzmieć jak szantaż, bo wcześniej ubolewał, że Kijów rzekomo nie odwzajemnia pomocy ze strony Waszyngtonu. Chór zwolenników amerykańskiego prezydenta podkreśla, że w rozmowie nie było wymuszenia. W rzeczywistości, według „Washington Post”, zapis rozmowy telefonicznej dowodzi czegoś wręcz przeciwnego. W końcu Trump zaczął mówić o dochodzeniu przeciwko Bidenowi zaraz po tym, jak Zełenski zasugerował, że Ukraina chce kupić od USA więcej ręcznych wyrzutni rakietowych Javelin. Gazeta wskazuje też, że o wiele bardziej bulwersującym fragmentem rozmowy był moment, w którym prezydent Ukrainy jasno stwierdził, że chciałby otrzymać potwierdzenie spotkania z Trumpem w Białym Domu. Pod koniec rozmowy Zełenski powiedział o wizycie w Waszyngtonie, a następnie dodał: „Chcę również zapewnić, że podchodzimy do sprawy bardzo poważnie i będziemy pracować nad dochodzeniem”. Trump czując, że Zełenski potrzebuje odpowiedzi w tej kwestii, powiedział: „Dobra, powiem Rudiemu Giulianiemu i Prokuratorowi Generalnemu Williamowi Barrowi, żeby zadzwonili [do Zełenskiego – red.]. Dziękuję. Jeśli chce Pan przyjechać do Białego Domu, proszę nie wahać się zadzwonić”.
Gazeta „Bloomberg” uważa, że opublikowanie zapisu rozmowy postawiło Donalda Trumpa w trudniejszej pozycji politycznej. Zapis wyraźnie wskazuje, że amerykański prezydent próbował grać na uzależnieniu innego kraju od pomocy USA. „To pokazuje skalę tego, jak przywódcy zagraniczni sprytnie starają się urabiać prezydenta USA, który zbudował swoje bogactwo i reputację, prowadząc działalność biznesową w oparciu o swoją markę handlową. Dowodem na to jest komentarz Zełenskiego do Trumpa, że podczas swojej ostatniej bytności w Nowym Jorku mieszkał w Trump Tower” – pisze gazeta.
Z kolei gazeta „New York Times” zwraca uwagę, że rozwiązanie sprawy będzie ciekawym przyczynkiem do praktyki konstytucyjnej w USA. W rzeczywistości impeachment jest właśnie mechanizmem konstytucyjnym. „Nie ma tu nic do świętowania. Jest to rzecz, którą należy poważnie rozważyć. Jest to oznaka tego, że charakter i zachowanie prezydenta, podlegają nieustannej weryfikacji. Od poprawnego pod względem prawa przeprowadzenia tej procedury zależeć też będzie wiarygodność amerykańskiej klasy politycznej, przede wszystkim w oczach elektoratu” – czytamy w artykule.
Gazeta ocenia też postawę Trumpa, który zachowywał się, jakby uważał się za odpornego na takie sytuacje. Kongres zaś przypomniał mu i światu, że w prawie amerykańskim nie ma takiej kategorii jak odporność. Prezydent naprawdę cieszy się najwyższą pozycją polityczną w kraju, jednak prawo jest z filozoficznego punktu widzenia nadrzędne. „Nie tylko prezydent musi zostać postawiony przed wymiarem sprawiedliwości, ale także wszyscy z jego otoczenia, z rządu i nie tylko, za pomoc i podżeganie do korupcji i bezprawia” – podsumowuje gazeta.
„Wall Street Journal” w artykule wstępnym stwierdza, że Trumpowi nic nie zagraża, bo dowody przeciwko niemu, które miałyby wynikać z rozmowy telefonicznej, są niewystarczające do tego, aby pozbawić go urzędu. Gazeta wskazuje, że Trump poprawnie opisał przebieg i charakter rozmowy z prezydentem Ukrainy. „Rozmowa była głównie rutynową dyplomacją. I nawet wzmianka o Joe Bidenie była skromniejsza niż opisywano ją w prasie. Powodzenia w próbach przekonania Amerykanów, że było to naruszenie, na którym można by zbudować impeachment” – twierdzi „Wall Street Journal”.
Nieco szerzej sprawę widzi gazeta „USA Today”, która uważa, że impeachment Trumpa może zaszkodzić ambicjom prezydenckim Joe Bidena. Skandal ujawnił ukraińską przeszłość syna byłego wiceprezydenta USA – Huntera. Historia jego pracy dla ukraińskiej firmy może pomóc Trumpowi zasiać wątpliwości wśród wyborców, co do kandydata demokratycznego.
Żadne dowody nie potwierdzają zarzutów Trumpa dotyczących Bidena i Ukrainy. Ale póki ukraińska historia amerykańskiego prezydenta nie zejdzie z nagłówków gazet, fakty w oczach wyborców mogą się w końcu rozpłynąć. „Dla Bidena istnieje realne zagrożenie, że wielu nie zrozumie niuansów sprawy i nie będzie sobie zaprzątać głowy tym, co było, a co nie było prawdą. Zostanie za to wniesiony wkład do ogólnej idei, którą Trump chce rozpropagować. Coś z Bidenem jest nie tak. Tak właśnie Trump postąpił z Hillary Clinton” – tak opisał dla gazety ten aspekt sprawy Karen Kedrowski, politolog z Uniwersytetu Stanu Iowa.
Opr. TB, https://www.washingtonpost.com/, https://www.bloomberg.com/, https://www.nytimes.com/, https://www.wsj.com/, https://eu.usatoday.com/
fot. https://www.president.gov.ua/
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!