Dwie rosyjskie stacje monitorujące przeznaczone do wykrywania podwyższonego poziomu promieniowania radioaktywnego przestały transmitować za granicę raporty z badań zaraz po wybuchu rakiety napędzanej atomem na poligonie doświadczalnym w obwodzie archangielskim na północy Rosji – wynika z ustaleń amerykańskiej gazety „Wall Street Journal”.
Szef mieszczącej się w Wiedniu Organizacji ds Przestrzegania Traktatu o Całkowitym Zakazie Prób z Bronią Jądrową (CBTO) Lassina Zerbo powiedział w rozmowie z WSJ, że dwa dni po eksplozji, która miała miejsce 8 sierpnia, dwie rosyjskie stacje monitorujące, które są w międzynarodowym systemie monitorowania poziomu promieniowania, przestały transmitować dane. Chodzi o obiekty Dubna i Kirow. Zerbo poinformował nowojorską redakcję, że strona rosyjska uzasadniła to problemami z komunikacją i siecią.
Zerbo dodał, że organizacja oczekuje na kolejne informacje, kiedy stacje rozpoczną znowu przekazywanie informacji.
Rosja skąpo dozuje informacje na temat tego, co się wydarzyło, natomiast prezydent USA zdążył już stwierdzić, że wypadek dotyczył zaawansowanej rakiety napędzanej atomem, która według kodu NATO nazywa się Skyfall, a w Rosji – Burewiestnik.
Substancje radioaktywne w powietrzu wykryły po wypadku stacje w Norwegii, blisko granicy z Rosją. Pobrano niewielkie próbki radioaktywnej jodyny do dalszych analiz. Na razie norweska agencja atomowa nie chce spekulować, czy może to mieć związek z wybuchem na rosyjskim poligonie.
AKTUALIZACJA:
Zerbo podał, że dwie kolejne rosyjskie stacje badawcze w tej sieci, Zalesiewo i Bilbino (daleko od miejsca wypadku, we wschodniej Syberii), przestały przesyłać dane 13 sierpnia.
Oprac. MaH, unian.net, cnn.com, themoscowtimes.com
fot. Pixabay License
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!